poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Caucasus Tour 2013 - Policyjna obstawa

21 lipca 2013 - niedziela

Stambuł nie chce nas wypuścić. Kręcimy się w kółko po remontowanych ulicach, objazdach... Wszystko wydaje się być w przebudowie. Wszędzie rozkopane ulice i znaki ze słowem DUR. W sumie ok, zaszczepiłam się na to ;)

Zajeżdżamy na stację benzynową zatankować i kupić winiety. Tankowanie przebiega nawet sprawnie (choć system jest dziwny - pracownik obsługi wklepuje rejestrację pojazdu w system i dopiero wtedy odblokowuje się dystrybutor Za to z winietkami nie mamy szczęścia. Pracownicy stacji - nic nie wiedzą. Pytamy policjantów, bo widzimy dwóch. Wołają kolejnych dwóch - nikt nic nie wie. Ze słów które mówią wyłapujemy "Shell" i "Ankara". OK, w drodze na Ankarę musimy szukać Shella. Jedziemy, bramki piszczą. Kolejne przejeżdżamy bokiem (tzn. przez bramkę niedziałającą, zastawioną pachołkami). Grzesiek w pewnym momencie zjeżdża z autostrady, bo widzi kilka stacji na równoległej drodze. Nie mógł wybrać lepszego zjazdu - za bramkami stoją dwa wozy ichniejszej drogówki i zatrzymują "piszczące" pojazdy...

foto: Rogal

foto: Rogal

Idę z Grześkiem do mich żeby się czegoś dowiedzieć. Jeden z nich mówi trochę po angielsku. Tłumaczymy sytuację, a oni oferują pomoc. Mówią "follow me", więc znowu bokiem omijamy bramki i jedziemy za radiowozem "w miasto". Prowadzą nas na jedną stację - nie ma winietek, ale udaje się zadzwonić do winietkowej centrali i ustalić gdzie można dostać winietki. Udaje się, na kolejnej stacji można je kupić. Wypełniamy formularze, policjant pomaga kolesiowi ze stacji wklepać dane do systemu, dowiadujemy się z centrali, że jak "doładujemy" winietki za 50, to objedziemy tam i z powrotem. Bo żeby było prościej winietki są doładowywane w systemie pre-paid. Kolejny problem - winietkę trzeba nakleić od wewnętrznej strony szyby i nie jest ona wodoodporna... idealne rozwiązanie na motocykl... Policjanci radzą, żebyśmy mieli je w kieszeniach i wyciągali przed bramkami, ale już to widzę pędząc 120 km/h w chmarze innych pojazdów...Potem policjanci jeszcze pokazują nam na mapie Turcji miejsca warte odwiedzenia, a potem odprowadzają nas na miejsce gdzie się spotkaliśmy.






Przejeżdżamy przez bramki - już nie piszczą :) Co ciekawe, od teraz na każdej stacji benzynowej jest banner "tu kupisz winietki"... ech...

Jedziemy autostradą jakieś 300 km. Podoba nam się znak drogowy "jeśli jest ślisko - otwórz parasol" ;)

źródło: http://www.flickr.com/photos/psd/ - mnie się fotki nie udało zrobić ;)

Stajemy na kawę w jakimś przyautostradowym centrum handlowym. Knajpka jest przeciętna, ale za to kibelki jak sala balowa :)


Jedziemy dalej. Krajobraz zmienia się co chwilę raz jest zielono i górzyście jak w Słowenii, po chwili sucho jak w Hiszpanii czy Toskanii, drzewa są szare jak drzewa oliwne a skały wyrzeźbione w przeróżne kształty postępującą erozją... Zatrzymujemy się na jedzenie. Jemy coś z grilla - chyba jagnięcinę, bardzo dobra :)




Dalej jedziemy piękną dwu/trzypasmową drogą, więc znowu połykamy kilometry.

foto: Rogal

foto: Rogal

foto: Rogal

foto: Rogal

foto: Rogal




Co prawda droga trochę się dłuży, zwłaszcza po zmroku, ale przypominam sobie wpis WINO na forum "Doodek mnie zmotywowała" - a propos długiego przejazdu, więc motywuję samą siebie. Gdy tak obie rozmyślam następuje atak lokalnego kundla i dostaję zastrzyk adrenaliny.

Przedmieścia Samsun witają nas neonami, szczególnie ciekawie wyglądają podświetlone minarety. Miasto okazuje się półmilionowym kurortem. Chwilę zajmuje nam znalezienie noclegu, w końcu udaje się - motocykle idą na strzeżony parking pod budkę ciecia, my idziemy po chłodne piwo i rozpijamy je jeszcze w hotelowym lobby :)

foto: Rogal

foto: Rogal

Pan z recepcji rezerwuje nam miejsce w kebabiarni za rogiem. Dobry wybór - jedzenie jest pyszne - grillowane mięsko i warzywa. Humory dopisują...


Przejechane: 730 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz