czwartek, 27 lipca 2017

Kirgistan 2017 - Prolog

Czemu tak jest, że wszystko musi się dziać jednocześnie? A przed wyjazdami następuje dodatkowe spiętrzenie?

Po pierwsze to znowu przed "głównym wyjazdem sezonu" zmieniam pracę, a w zasadzie próbuję zmienić, bo jakoś w tym roku słabo na rynku... Chyba nie umiem pracować w korporacji, w której nie ma szacunku dla pracownika i generalnie nic się nie może. Miało być lepiej, okazało się gorzej. Jakoś w życiu złych wyborów dokonuję...

W dodatku tydzień temu odszedł jeden z moich najlepszych znajomych i dzisiaj odprowadzałam go w ostatnią podróż. Niech objeżdża fajne offy w zaświatach.

Słodycz miesza się z goryczą. Tabletki szczęścia z napisem "GS" ostatnio czasem zawodzą... tyle bym chciała, a tak niewiele mogę. Znowu czas przewietrzyć głowę z dala od wszystkiego.

Jeszcze tylko muszę się spakować.

Jutro rano wylatuję. Kraków - Warszawa - Stambuł - Biszkek.

W niedzielę SPOT powinien zacząć nadawać, więc można śledzić >>TU<<

Trzymajcie kciuki.




środa, 26 lipca 2017

Expresso Dolomiti 2017 - Dzień 6 i 7 - Alpen Masters

16 czerwca 2017 - piątek

Łóżko miało strasznie miękki materac. Moje jest dużo wygodniejsze ;) Schodzę na śniadanie. Stół przykryty jest szydełkową serwetą, wszędzie pełno pierdółek, durnostojek i innych kurzołapów, w których lubują się mieszkańcy tej części świata. Lalki, poduszki, domki, budki, talerze, figurki, sztuczne kwiatki. I jeden prawdziwy, prosto z ogrodu, na moim talerzu - dla ozdoby. Miło w sumie, takie drobiazgi się liczą. Po śniadaniu reguluję rachunek z właścicielką, dowiaduję się, ze mój niemiecki jest niezły (ha ha), zawracam Oliviera na trawniku (nie zaryzykuję tego manewru na żwirze ;) ) i ruszam w stronę Bolzano. Potem okazuje się, że droga, którą chcę jechać jest zamknięta, więc kombinuję jakiś objazd, który tez jest niczego sobie.

W planie na dzisiaj jest Przełęcz Czelendż - kilka fajnych przełęczy z milionem zakrętów. No to jadymy.

wtorek, 25 lipca 2017

Expresso Dolomiti 2017 - Dzień 5 - Co za dzień...

15 czerwca 2017 - czwartek

Ale tu fajnie i cicho. Góry są magiczne. Za oknem widać początek pięknego, słonecznego dnia. Nie tracąc czasu zjadam śniadanie i rozliczam się za pobyt. Pakuję graty na moto i ruszam na przejażdżkę w dół zakrętasów na Stelvio. Jest fajnie, pusto, więc można skupić się na jeździe, a nie wyprzedzaniu czy mijaniu w zakrętach rowerów, skuterów, ciągników z niemieckimi dziadkami w skórzanych szortach czy innych wynalazków.

Potem robię tę samą trasę w górę. Tu jest jeden deko upierdliwy odcinek, bo trzech Niemców wymyśliło sobie, że chcą mieć film, więc zapakowali chyba swojego kumpla do bagażnika osobówki i jadą całą szerokością drogi, a ten bagażnikowy ich "kręci" Snują się dość wolno, nie da się ich wyprzedzić, więc będą mieli mnie jako mistrzynię drugiego planu w nagraniu. Po dwóch winklach zatrzymują się, tuz koło martwego świstaka leżącego na środku jezdni - ciekawe kto go trafił...

Gdy mijam punkt Foto-Stelvio zapamiętuję godzinę, żeby potem odszukać siebie na fotkach.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Expresso Dolomiti 2017 - Dzień 4 - Siedem lat w Tybecie

14 czerwca 2017 - środa

Śniadanie mistrzów. Jest pyszne jak wczorajsza kolacja. Wybór wszystkiego - przesympatycznie. Pakuję motek i robię jeszcze małą rundkę po wiosce, żeby zrobić fajne fotki. Gdy zapinam pasy na bagażu podjeżdża dostawczak z zaopatrzeniem w napoje. Przeciska się przez wąskie uliczki, ale na szczęście staje tak, że jestem w stanie go ominąć Olivierem.

Przez jeden z "tuneli" wyjeżdżam z wioski na spory parking przy placu zabaw, a następnie na "główną" drogę.

środa, 19 lipca 2017

Expresso Dolomiti 2017 - Dzień 3 - Trzymaj Gardę

13 czerwca 2017 - wtorek

Nie, nie budzą mnie o świcie dzwony wzywające na poranną modlitwę. Jest cicho, może jedynie ptaszki świergolą za okiennicami (na których zresztą suszą się moje gacie, mam nadzieję, że nie ku zgorszeniu zakonnic). Budzę się całkiem wyspana. Olivier chyba też jest OK, choć spadło na niego kilka szyszek - może zrobię sobie z nich matę pod tyłek? ;)

Śniadanie jest na sporej sali, w której siedzą już jacyś  "hotelowi goście" - głównie starsze pary, takie 75+. "Za barem" krzątają się zakonnice. Śniadanie to szwedzki stół, słodkości plus standardowe włoskie elementy: mortadela i żółty ser. Croissant staje się zjadliwy dopiero gdy otrzepuję go z tony cukru pudru.

Nie mogę zająć dowolnego miejsca - mam przydzielony stolik, o czym informuje karteczka z numerem pokoju i pojedyncze nakrycie.

wtorek, 18 lipca 2017

Expresso Dolomiti 2017 - Dzień 1 i 2 - Rozbiegówka

11 czerwca 2017 - niedziela

Dzisiaj jest dzień autostradowy. Wyjeżdżam z domu ok. 9:00, więc niezbyt wcześnie. Nie mam na nic ciśnienia - wiem gdzie dojechać, wiem którędy, pogoda ma być dobra. Wybieram widokową trasę przez Polskę. Przeprawiam się promem w Czernichowie do Brzeźnicy i dalej wbijam się w lokalne drogi. Przede mną jedzie seicento a la wiejski tuning z głośnym wydechem. Zza uchylonej ciemnej szyby wylatuje na jezdnię tuż przede mnie, a następnie turla się na pobocze lekko zgnieciona puszka po piwie "Tyskie ponad wszystkie". Ech, jak ludzie mogą tak syfić?

czwartek, 13 lipca 2017

Expresso Dolomiti 2017 - prolog

W tym roku to chyba tradycja, żeby prologi pisać post factum. Ale obiecuję poprawę w tej kwestii :)

Do ostatniego momentu nie wiedziałam co wybrać na 'długi łykend" w czerwcu - czy Polskę i szlak latarni morskich nad Bałtykiem, czy Włochy i objazd jeziora Garda.

W końcu postanowiłam. Garda. To też był kiedyś jeden z planów, chyba w 2015 roku, ale zamiast tego wybrałam Polskę i "Long Way Round".

Na szybko opracowałam z grubsza trasę, rozeznałam się gdzie tam można spać, wysłałam kilka zapytań o noclegi, w tym jedno do Eli i Sławka prowadzących pensjonat Imbachhorn w Fusch. Niestety - brak miejsc... Ale... W tym czasie jest tam Motoszkoła na Expercie... No i się udało zorganizować dorzucenie mnie do jednego z pokoi zajmowanych przez kursantów - jeszcze raz dziękuję za tę możliwość :)

środa, 12 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Epilog

Korsyka w planach była już jakiś czas. chyba nawet dwa lata temu myślałam o tym, żeby tam pojechać, ale za każdym razem brakowało finalnej decyzji.

W tym roku też mało brakowało, żeby wyjazd był do Grecji, do dawno obiecanej Olivierowi Kalamaty.

Szkoda, że nie da się jechać wszędzie naraz...

Korsyka: Tak samo jak Bhutan czy Kolumbia - to świetne miejsce do jazdy po winklach. Prostych dróg jest niewiele, a zakręty potrafią solidnie zmęczyć. W dodatku dookoła jest pięknie i czasem trudno skupić się na drodze, a to grozi niefajnymi konsekwencjami. Wyspa ma jednak dwie poważne wady - jest daleko od Polski i jest droga. Zarówno w kwestii zakwaterowania, jak i paliwa czy wyżywienia. Piwo w knajpie potrafiło kosztować 8 euro...

wtorek, 11 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Dzień 10 - Byle dalej

07 maja 2017 - niedziela

Na górze jest gorąco. Następnym razem trzeba koniecznie mieć miejsca niżej. No i ciasno. Nie wiem jak Piotrek się mieści... No ale przynajmniej nośność łóżek w pociągu jest przetestowana - nikt nie ucierpiał. Zasadniczy austriacki konduktor przynosi śniadanie - tym razem rzeczywiście oprócz napoju są dwie bułki i jakieś smarowidła na słodko. Na szczęście mamy trochę szynki z wczoraj. W sumie mamy też ser, ale tak śmierdzi, że nie otwieramy go - nie zrobimy tego naszym współtowarzyszom podróży...

Dojeżdżamy do Wiednia i możemy się powoli wypakowywać. Piotrek mówi, ze trochę szumi mu w głowie po wczorajszych baletach. Ja też jestem trochę zmęczona, ale bardziej od spania "na górnej półce".

Niestety, motków mamy nie ruszać. Zasadniczy konduktor mówi nam, że są wymogi BHP i do tej pracy trzeba mieć kaski... Eeee, Włosi się nie czepiali. A w sumie kaski mamy. Piotrek nawet zakłada swój i dalej majstruje przy odpinaniu motka. Ja poczekam aż ktoś to za mnie zrobi, co sobie będę ręce brudziła ;)

poniedziałek, 10 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Dzień 9 - Krzywa wieża

06 maja 2017 -  sobota

Hotelowe śniadanie kosztowało 9 euro (!!!) od łebka. I nie dość, że jest spóźnione, to w ogóle tej kasy nie jest warte. Motki zapakowane, ruszamy. Do portu mamy kilkaset metrów, ale dziwne rozwiązania komunikacyjne powodują, że robimy kilka kilometrów, gubiąc się tu i tam w uliczkach Bastii. W porcie standardowo mamy godzinę oczekiwania. Motocykle dostają naklejki na transfer, wg nich nazywamy się Lange Lange i Krupa Krupa :) Ale są w kolejce i tacy, co się ustawili prawie na pole position, a nie dostali naklejek, więc musieli się cofnąć do wjazdu do portu i naklejki pobrać. A tak w ogóle, to dzisiaj, tj. 6 maja, jest International Female Ride Day 2017, więc - Baby na motóry!

sobota, 8 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Dzień 8 - Monte Cinto

05 maja 2017 - piątek

Po śniadaniu, na którym tradycyjnie sortuję kostki cukru na spodeczku mamy do wykonania ważną misję. Musimy wydrukować bilety na prom z Bastii do Livorno. Wypływamy jutro rano i chcemy temat ogarnąć dzisiaj, żeby mieć wszystko przygotowane. Pytamy pani w recepcji (po angielsku) czy można wydrukować kilka stron. Niestety nie (odpowiada po francusku), drukować można na poczcie, która jest dwie uliczki obok. Zapakowani na motocykle zajeżdżamy pod pocztę. Tam naszym problemem zajmują się dwie osoby, bo nie bardzo nas rozumieją i nie wiedzą o co nam chodzi. W końcu jeden z pracowników poczty wbija nam w nawigację adres punktu xero/druk - podobno tam się uda. Kilka stromych uliczek dalej jest maleńki sklep biurowo-papierniczy i rzeczywiście można tu wydrukować nasze bilety. Pan na koniec mówi "ejtin sę" więc dostaje 18 eurocentów i trochę się krzywi. Chodziło mu o 80... Płacimy, chowamy wydruki i spadamy.

piątek, 7 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Dzień 7 - Zakrętowy zawrót głowy

04 maja 2017 - czwartek

Poranek jest nawet pogodny - może się utrzyma przez cały dzień. Dzisiaj jedziemy na lekko, więc sprawniej niż zwykle wskakujemy na motki - odpada cała procedura pakowania i montowania bagaży. Chwilę jedziemy na południe po wczorajszej trasie, którą przemierzaliśmy w deszczu. Teraz możemy podziwiać widoki i czerpać przyjemność z szybkich zakrętów. Wzdłuż drogi biegnie kolejka wąskotorowa, która co jakiś czas przejeżdża przez wieloprzęsłowe wiadukty. Obowiązkowo zatrzymujemy się w punkcie widokowym.

poniedziałek, 3 lipca 2017

Projekt Kirgistan 2017 - Tylko dla Orlic

Zeszłoroczny eksperyment polegający na babskim wyjeździe w Himalaje Indyjskie udał się w stu procentach. Albo i nawet bardziej, bo w tym roku, Orlice (w składzie zbliżonym do zeszłorocznego) będą eksplorować Kirgistan, na lżejszych motocyklach.

Będzie więcej: offu, kurzu, pyłu, gorących źródeł, psów i niewygód.

Będzie mniej: zwiedzania, łażenia, asfaltu, zakwaterowania w ho(s)telach (bo głównie namioty i jurty), prądu.

W planach mamy zobaczenie najładniejszych miejsc Kirgistanu, z dala od głównych dróg i utartych szlaków. Szczególnie zachwycające mają być jeziora - oprócz oczywistych Issyk kul i Song Kul pojedziemy nad Besh Tash oraz leżące blisko Chin Chatyr Kol i Kol Suu, do którego wujek Google nie pokazuje żadnej drogi.
Podczas wyprawy pokonamy ok. 2000 km, z czego większość po szutrach i terenie. Podobno nie będzie bardzo trudno, ale na pewno też nie będzie łatwo. Pokonamy kilka przełęczy - najwyższa ma 4655 m npm. Wg zapowiedzi będzie upalnie, nawet do 40 stopni. Momentami może być zimno, a nocą może spaść śnieg. Ale nie powinno być deszczu :)
Wiem, że na pewno będzie fajnie. Już się nie mogę doczekać :)

niedziela, 2 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Dzień 6 - Nadmiar winkli

03 maja 2017 - środa

Śniadanie jest takie jak zwykle na Korsyce, czyli zupełnie nie w moim stylu, ale coś jeść trzeba. W ramach rozrywki układam kostki cukru wg obrazków na opakowaniu. Zapowiada się kolejny ciepły dzień, mamy dobry timig, jeśli chodzi o przemierzanie wyspy, więc opracowujemy trasę na dzisiaj.

W planie jest bardzo kręta trasa po trzeciorzędnych, widokowych drogach. Ale najpierw musimy znaleźć sklep i uzupełnić zapasy wody i kupić jakąś przegrychę na później. Znajdujemy większy market, zostawiamy motki na parkingu i idziemy do środka. Niestety na salę zakupową nie możemy wnieść kasków, o czym zwięźle przypomina nam pan siedzący przy wejściu za biurkiem i pilnujący, żeby nikt nie łamał określonych zasad. No trudno. Zostaję przy wejściu z kaskami, Piotrek idzie po zakupy.

sobota, 1 lipca 2017

Moto Corsica 2017 - Dzień 5 - Królewskie schody

2 maja 2017 - wtorek

Rankiem port cargo daje się we znaki - od świtu kontenery wjeżdżają i wyjeżdżają z promów, które następnie wypływają z portu oznajmiając to przeciągłym dźwiękiem. Standardowo dzień zaczynamy od śniadania, potem pakowanie i "na koń".

Z Ajaccio wyjeżdżamy główną drogą, prawie autostradą. Lekko gubimy się przed wjazdem w podrzędną dróżkę D302 - ale sprawnie zawracamy i skręcamy tam gdzie trzeba. Asfalt iskrzy się w słońcu. Lokalny listonosz trochę nas kąsa na winklach, ale nie dajemy się wyprzedzić. Powietrze pachnie skoszoną trawą a z drogi widać panoramę Ajaccio.