wtorek, 26 lutego 2013

Karaiby 2013 - Podróż w czasie i przestrzeni

26 stycznia 2013 - sobota
27 stycznia 2013 - niedziela

Wstajemy przed szóstą rano. po pierwsze jest już jasno, po drugie tyczu ucieka na samolot do Portoryka i dalej do USA, a poza tym trzeba powoli przestawiać się na czas europejski. Śniadanko jemy z tego co zostało i jeszcze się nadaje do jedzenia, wywalamy bety na keję i robimy ostatnie porządki przed zdaniem jachtu.

Urodził się chytry plan, żeby zdać jachty szybciutko i zapakować się w wynajęte samochody, pojeździć po wyspie i nimi również dotrzeć na lotnisko, więc każda załoga oddelegowała jedną osobę do grupy ogarniającej wypożyczenie samochodów. Znalazłam się w tej trójce i razem z Asią i Krzyśkiem poszliśmy załatwiać co trzeba.

wtorek, 19 lutego 2013

Karaiby 2013 - Teraz może być tylko lepiej

25 stycznia 2013 - piątek

Śpimy krótko. Przed trzecią budzę się bo chce mi się siku. W sumie zaraz mamy wychodzić w morze. Przez głowę mi przechodzi, żeby pomóc na pokładzie, ale w zasadzie - nie moja wachta, a ciepłe "łóżko" wzywa głośno, więc daję się porwać mojej naturze śpiocha i wracam do kabiny. Gdy się budzę w jesteśmy już "zaparkowani" w Rodney Bay, słońce już wzeszło i generalnie jest piękny dzień. Odstawiamy Asię i Marcina na ich katamaran i zaczynamy zajmować się życiem. A więc drink za kolejne szczęśliwe ocalenie, śniadanko i relaks. W końcu to ostatni dzień na morzu i trzeba to wykorzystać.

niedziela, 17 lutego 2013

Karaiby 2013 - Trochę siary, trochę kwasu...

24 stycznia 2013 - czwartek

Nie zlało mnie w nocy :) Za to zaspałam trochę i Tomek z Elą już prawie skończyli przygotowywać śniadanie. Odrobię to zmywając gary.

Zastanawiamy się co dzisiaj robić. Możemy pojechać zwiedzać wyspę, albo ponurkować. Gosia, Magda i ja decydujemy się na zwiedzanie. Oprócz nas jedzie cała załoga Michała i Qba z Anią. Na raty przeprawaiamy się na ląd. Próbujemy zorganizować jakiegoś lokalesa, żeby za rozsądną cenę nas obwiózł po wyspie. Rzucają ceny od 20 do 30 $ od osoby. W końcu lądujemy w lokalnej agencji turystycznej i za 23 EC od osoby mamy zwiedzić wszystko co się da. Deal wydaje się całkiem dobry. Na ląd schodzi też ekipa, która miała zostać i się pluskać. Dają się przekonać na objazd wyspy.

czwartek, 14 lutego 2013

Karaiby 2013 - PKP. Pięknie, kur..., pięknie :)

23 stycznia 2013 - środa

W nocy znowu leje i tradycyjnie moczy mi stopy. Z tym, że dzisiaj chyba dłużej niż zwykle zajęło mi zorientowanie się, że mi mokro. Na prześcieradle jest wieeelka mokra plama.

O piątej trzydzieści dzwoni mi budzik. Nie pamiętam, żebym go nastawiała, ale w sumie dobrze. Mamy wypłynąć o szóstej, a ja mam wtedy wachtę. Qba włazi nam na jacht, wali głową w "ramę drzwi" i  budzi Tycza mówiąc, że chyba zaspaliśmy, bo Michał już wypłynął. Proponuje, żebyśmy może poczekali jeszcze pół godzinki, ale Tyczu mówi, że wypływamy od razu. Oprócz mnie na pokład wychodzi tylko Tyczu i Maciek. Reszta jest totalnie nieżywa po wczorajszych baletach. Od lokalesa, który przypływa do nas łódką bierzemy 10 bułek. Mówimy mu, że zapłacimy mu 20 EC jeśli do bułek doda oddanie cumy z brzegu. Lokales jest kulawy i odmawia, więc do brzegu płynie Maciek wpław i oddaje cumę naszą i Qby.

środa, 13 lutego 2013

Karaiby 2013 - Piraci z Karaibów / The roof is on fire

22 stycznia 2013 - wtorek

Sen przerywa mi Maciek, mówiąc, że wpływamy do portu. Jakiego portu? Na Bequia miało być kotwicowisko... Okazuje się, zę jednak wpływamy do Wallilabou Bay na St. Vincent. W nocy płynęliśmy za szybko, potem trochę dryfowaliśmy, nie opłacało się już nocować na Bequia, więc gdy tylko wstało słońce wpływamy do portu na St. Vincent.

Zrzucamy kotwicę, a lokalny "bojkowy" przycumowuje nas do drzewa na brzegu. Mamy nadzieję, że to nie jest korek do wyspy i nie zatopimy jej gdy cuma wyrwie drzewo ;)

Nie dziwię się, że wybrano tę zatoczkę jako scenerię do filmu. Przy wejściu do zatoki jest skalny łuk, na którym w filmie wisieli piraci, tu była kuźnia, w której pracował Will, biuro Norringtona z drugiej części, mostek, po którym uciekał Jack i jeszcze parę innych zabudowań. Niestety prawie wszystkie popadły w ruinę, lub zostały rozebrane. Trochę mnie to dziwi, bo mogliby to wykorzystać jako atrakcję turystyczną.

wtorek, 12 lutego 2013

Karaiby 2013 - Niebo

foto: Maciek
21 stycznia 2013 - poniedziałek

Wstaję koło siódmej rano. Na 7:30 ma być śniadanie, a ja mam wachtę kambuzową. Przygotowania trwają trochę dłużej i w efekcie mamy lekki poślizg. Ale nie ma dramatu, bo odprawę możemy zrobić i tak później niż myśleliśmy. Można też odwiedzić sklep.

Po raz kolejny odwiedza nas jakiś przedstawiciel mariny i marudzi, że nie mamy flagi Grenady wywieszonej pod salingiem i że zapłacimy karę. Po raz kolejny przepraszamy, ale już nie opłaca się flagi kupować, bo zaraz wypływamy.

Gdy oddajemy cumy zaczyna lać. W sekundzie jestem przemoczona. Nie przejmuję się tym, bo po kilku minutach deszcz ustaje, a po kolejnych paru jestem już sucha.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Karaiby 2013 - Green, green! Yellow!

20 stycznia 2013 - niedziela

Noc jest dziwnie krótka ;) I w dodatku znowu zmoczyło mi stopy przez okienko na burcie. Ulewy są tu intensywne i krótkie.

Około dziesiątej zaczynamy zwiedzanie wyspy. Podjeżdżają pod nas klimatyzowane busy. Pakujemy się do niebieskiego. Dołączają do nas Asia, Marcin i Pszczółka. Jest wesoło - w sumie jak zwykle :)

środa, 6 lutego 2013

Karaiby 2013 - Na południe


19 stycznia 2013 - sobota

Tym razem budzi mnie dźwięk silnika. Jest szósta rano. Wpływały w kierunku Grenady. Przebieram się z piżamy i pomagam kapitanowi i dwóm oficerom przy odejściu.Wachta kambuzowa przygotowując śniadanie znajduje w lodówce ostatnie piwo. Natychmiast je otwieramy i wypijamy przed śniadaniem.

wtorek, 5 lutego 2013

Karaiby 2013 - Wyspy skarbów


18 stycznia 2013 - piątek

Chyba dobrze, że nie udało mi się rozłożyć hamaka. W nocy porządnie wiało i w dodatku solidnie dolało - ekipa śpiąca na siatce musiała się ewakuować do mesy. Kotwica i cuma asekuracyjna spełniły swoje zadanie i nasz katamaran nigdzie się nie przemieścił.

Mam wachtę kambuzową, więc dzień zaczynam od garów. Na śniadanie serwujemy jajecznicę na cebulce i, dla odmiany, kanapki. Nie zdążamy umyć talerzy, bo jesteśmy umówieni "na burcie" u Jacka. Michał podczepia się do Qby i w dwa katamarany płyniemy na Petit Tabac, wyspę z ukrytą piwniczką z rumem. 

niedziela, 3 lutego 2013

Karaiby 2013 - Jestem w raju...

17 stycznia 2013 - czwartek

Z Clifton wychodzimy dość wcześnie. Słońce praży niemiłosiernie. Nad nami jest jedna mała chmurka, z której pada deszcz. Ciekawe uczucie - deszcz ze słońca. Momentalnie pojawia się tęcza

Przeprawiamy się na Palm Island. Połowa załogi schodzi na ląd. Gdy następuje "zmiana warty" dowiadujemy się, że wysepka jest w zasadzie prywatna, bo jest tam hotel, przy co drugiej palmie stoi cieć i pilnuje, żeby korzystać jedynie z morza i plaży. Robimy sobie spacerek plażą.