piątek, 25 marca 2016

Kolumbia 2016 - Dzień 1 - Pierwsze wrażenia

27 lutego 2016 - sobota

3:15. Jeszcze dobrze nie zasnęłam, a już trzeba wstawać. No dobra, ja zasypiam w tempie ekspresowym, zanim położę głowę na poduszce, więc lekko przesadzam, ale nocka jest krótka. Poranne procedury startowe są "normalne". Łazienka, herbatka, śniadanko, zamówienie taksówki, wyrzucenie śmieci.

Tym razem taxi trafia pod budynek bezbłędnie. Za to na lotnisku czekają mnie niespodzianki. Minęły czasy, kiedy służbowo latałam kilka razy w tygodniu i wiedziałam wszystko. Krakowskie lotnisko jest w przebudowie i można lekko zgłupieć. Pierwszy "zonk" - zrzucenie bagażu - niby się wyświetla, ale nie to... albo nie do końca jasno. Mam lecieć KLMem, a numerek wskazuje stanowisko dla Lufthansy. Potem okazuje się, że to numer bramki, a nie stanowiska check-in. Ale nie tylko ja popełniam ten błąd, więc chyba komunikaty na ekranach nie są do końca jasne. Nadaję mój 15 kilogramowy bagaż do Bogoty. Mam nadzieję, ze doleci. Pani jeszcze zerka na mój bagaż podręczny, że niby duży a samolot mały, ale w końcu macha ręką i mówi, że  "przejdzie". Swoją drogą, powinni ważyć bagaż wraz z pasażerem, bo ja plus moje bagaże (mimo, ze narzekam na swoją masę) często ważę (i zajmuję) mniej niż niektórzy pasażerowie "netto".