poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Off Jurajski

17 sierpnia 2014

Przed styczniowym wyjazdem warto się trochę pointegrować, porozmawiać, więc korzystam z zaproszenia na jurajską pojeżdżawkę i niedzielnym przedpołudniem zjawiam się w Olsztynie (tym pod Częstochową). Droga "tam" zajmuje mi nieco więcej czasu niż planowałam, bo: rano nie mam energii... nie chce mi się, ostatnio jest "kiepsko" i po prostu zrobienie czegokolwiek to dla mnie duży wysiłek; po zapakowaniu motka stwierdzam, że w przednim kole jest za mało powietrza... trzeba dopompować... w ogóle przednia opona to do zmiany się kwalifikuje; trasa była taka, że nie dało się nigdzie urwać żadnych minut; nawigacja dalej ma problemy z zasilaniem (nowy kabelek zasilający mam odebrać na dniach).

Na miejscu zbiórki czeka ekipa - widzę osiem maszyn, większość na kostkach. Myślę sobie "co ja tu robię". Potem kilka motków ucieka do domów i zostajemy w piątkę. Generalnie same motki lżejsze od Oliviera, wszystkie na terenowych oponach. Nie muszę mówić, że już wiem, ze będę mieć niełatwo. Prowadzący, Darek, wiedział, że będę na takim sprzęcie, więc może przemyślał trasę tak, żebym, dała radę... "Co ja tu robię"? Ogarnia mnie lekka panika... ale ruszamy. Po dosłownie trzystu metrach zaczyna się przygoda... I już wiem, że żałuję, że nie mam kamerki... Jazda pochłania do maksimum. Teren pokonuję sobie we własnym tempie, zwłaszcza, ze jest sporo piachu. Ważne, że skutecznie i bez przyziemiania.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Bhutan 2014 - epilog

Ciągle zaskakuje mnie to, "jak ten czas szybko leci". Od powrotu z Bhutanu minął kwartał, mam też za sobą kolejny nieduży wyjazd (w Alpy) i podjętą decyzję o kolejnym "dużym" wyjeździe i nawet jedną prezentację zdjęć z Bhutanu w krakowskiej knajpce. Niestety do tej pory nie znalazłam w sobie weny... ani tak naprawdę czasu... na zmontowanie filmu z Bhutanu. Mam nadzieję, że taki powstanie, a póki co zostaję przy zdjęciach... Zdjęciach, które tak naprawdę mnie zawiodły, bo zupełnie nie oddają tego jak tam było naprawdę... Zawiodły do tego stopnia, że sprzedałam aparat fotograficzny i aktualnie nie mam żadnego, poza tym w telefonie komórkowym... (nad czym ubolewam). Nie zmienia to faktu, że gdy do nich wracam, to wciąż nie mogę uwierzyć, że rzeczywiście tam byłam. Że udało mi się dotrzeć do tej magicznej krainy. To wszystko jest jak sen. Choć bardzo realny.

sobota, 9 sierpnia 2014

Expert dla początkujących - epilog

Kopnął mnie wielki zaszczyt. Wzięłam udział w kursie, który jest marzeniem wielu moich motocyklowych znajomych. Nie wiedziałam, czy jestem gotowa. W mojej ocenie chyba nie. Dalej tego nie wiem... Ja ciągle widzę siebie gdzieś na początku motocyklowej przygody. Wiem, że mało potrafię. Znam ludzi, którzy jeżdżą krócej niż ja, ale jeżdżą lepiej, są bardziej odważni, szybciej robią postępy. Ja jeżdżę zachowawczo. Raczej powoli. Do każdego zakrętu podchodzę ze skupieniem. Ćwiczę. To sprawia, że brakuje mi luzu. Wygórowane ambicje pewnie dodatkowo hamują postępy. Dlatego właśnie ten wyjazd był trudny. Również dlatego, że w gronie samych facetów, z których większość ten kurs robiła nie pierwszy raz, a ja drugie byłam wyraźnie najsłabsza... A ja nie lubię nie umieć... W każdym razie, wiem co mam ćwiczyć, wiem co mi nie wychodzi, nad czym mam pracować. Może za rok będzie lepiej. Może dojdzie trochę luzu. Może będzie więcej odwagi...

czwartek, 7 sierpnia 2014

Expert dla początkujących - Podróż "z" - Herbatka u Hitlera

21 czerwca 2014 - sobota

Część oficjalna kursu dobiegła końca. W zasadzie mogę się spakować i wracać do Polski. Ale nie mam na to ochoty. Ani ja, ani reszta uczestników. W ramach odwlekania tego straszliwego czasu powrotu, udajemy się "do domu" okrężną drogą - zahaczając o Kehlsteinhaus - Orle Gniazdo - herbaciarnię Hitlera.

Oczywiście jedziemy tam pokręconymi drogami, omijając autostrady i inne "szybsze" trasy. Na miejscu - pełna profeska - parkujemy motki na parkingu dla motków, zostawiamy kaski na lusterkach (co prawda to Niemcy, ale mam lekka obawę, czy kask będzie jak wrócę) i udajemy się po bilety. Standardowo stoję w kolejce, która porusza się wolniej, reszta ekipy w drugiej kolejce, więc przenoszę się do nich, gdy już są pod okienkiem, a ja w czarnej d...

środa, 6 sierpnia 2014

Expert dla początkujących - Dzień 5 - Koło zatoczone

20 czerwca 2014 - piątek

Czas wracać do Austrii... Ale oczywiście nie najkrótszą ani najprostszą drogą, oj nie... Zaczynamy od znanej nam już przełęczy Pordoi. Jedzie się jakby łatwiej, choć inaczej, bo motocykl zapakowany. Nie wiem sama... Jest progres? Nie ma?... Połykamy kolejne zakręty, kolejne wzniesienia. Mijamy przełęcz Staulanza. Ćwiczę każdy zakręt. W lewo trajektoria + pozycja, w prawo głównie trajektoria, a na łatwiejszych zakrętach dodaję do tego pozycję. Dojeżdżamy do przełęczy Cibiana. tu robimy przerwę. Osładzam sobie postój gorącą czekoladą. Odpinamy kufry i inne bagaże z motocykli i zaczynamy ćwiczenia. Najpierw "na sucho - na dostępnym sprzęcie ćwiczę zmianę pozycji, a potem zaczynamy prawdziwe jazdy.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Expert dla początkujących - Dzień 4 - Poskromić Stelvio

19 czerwca 2014 - czwartek

Dziś w planie mamy zmierzyć się z mitycznym Stelvio - przełęczą przełęczy, szefem wszystkich szefów...
Przed nami sporo dojazdówki, ale podobno warto. Ruszamy. Po 5 km zatrzymuję się i oznajmiam, że nie wzięłam kasy ani dokumentów... jakoś tak zostały w windsopperze, który miałam wczoraj na kolacji. Jednak zbyt wczesne wstawanie mi nie służy... Naprawdę rzadko zdarza mi się zapomnieć o takich podstawowych rzeczach. Umawiamy się, ze dołączę do ekipy na stacji benzynowej. Wracam więc do Campitello di Fassa po portfel i po kwadransie melduję się na umówionej stacji. Jeszcze tylko Radek jako prowadzący raz pomyli drogę i połykamy kolejne kilometry w kierunku Stelvio. Na przełęczy Costalunga jest spory ruch... a raczej bezruch... w żółwim tempie przemieszczamy się po serpentynach... W końcu dojeżdżamy do Bolzano i wbijamy się na autostradę. No cóż, trzeba. Po jakimś czasie mamy już niskie kilkadziesiąt km do celu, stajemy na stacji na tankowanie, lodzika i generalnie regenerację.