niedziela, 30 września 2012

Lody włoskie 2012 - Big wheels keep on turning

18 sierpnia 2012 - sobota
19 sierpnia 2012 - niedziela

Rozmowa działa oczyszczająco, choć jest trudna. Humory się nieco poprawiają, nawet pojawiają się jakieś uśmiechy, więc pakujemy się na motocykle, parujemy interkomy i ruszamy "do domu". Żeby nam się tak chciało jak się nam nie chce...

Postanawiamy Włochy przelecieć drogami lokalnymi, na autostrady przyjdzie pora w Austrii. W wyniku tej decyzji znowu wbijamy się w winkle, piękne krajobrazy, czas upływa, kilometry jakby wolniej. Nie mam takiego powera do pokonywania zakrętów jak zwykle miałam podczas tego wyjazdu. Zmęczenie? Rozkojarzenie? Smutek? Złość? Efekt rozmów? Trudno powiedzieć, pewnie wszystko po trochu.

Wyjeżdżamy z miasta. Leff jak zwykle przeklina lokalne parówy. Określenie "paruwejro" ewoluowało do "paruwetti" żeby było bardziej po włosku i kojarzyło się z Pavarottim ;)

poniedziałek, 24 września 2012

Lody włoskie 2012 - Ostatnie lody we Włoszech

18 sierpnia 2012 - sobota

Leff chyba cierpi na bezsenność, bo od rana siedzi na tarasie i eksperymentuje z "fotografią potworkową". Ja tam wolę dospać ile się da.

W końcu schodzimy na śniadanie. Szkoci już prawie zjedli, Franco w kuchennym fartuszku tanecznym krokiem kręci się po jadalni w rytm przebojów lecących z TV na ścianie. Same hiciory z lat 80' i 90' :) Siadamy, Franco zbiera zamówienia na kawkę i nalewa nam soku. Pyta czy chcemy serka czy wędlinki, odpowiadamy, że i to i to i nakłada nam po jednym półplasterku sera żółtego i mortadeli na nasze talerze... Włoska oszczędność? Potem pojawiają się jeszcze ciepłe croissanty, a Leff "wyłudza" drugą kawę. Śniadanko oszczędne, ale w miłej atmosferze - Franco tańczy, śpiewa i mówi jaki to on jest "crazy" przez tę upalną pogodę.

niedziela, 23 września 2012

Jesienne Mazury po raz pierwszy - zlot forum f650gs.pl

07-09 września 2012

W zasadzie od czerwca nie mogłam doczekać się kolejnego zlotu forum f650gs.pl. W ostatnim czasie bardzo zżyłam się z forumową bracią i na wyjazd cieszyłam się jak małe dziecko. Zlot w Bieszczadach był fantastyczny i jesienny - na Mazurach zapowiadał się co najmniej tak samo dobrze.

Odpicowałam Gustawa - tzn. przykleiłam mu "łezki" na bak, Leff pomógł mi zasilikonować przeciekający topcase. Wszystko ładnie pięknie :)

 Na zlot ruszałam z Poznania, gdzie przyjechałam parę dni wcześniej - dobrze, że mogę pracować w zasadzie z dowolnego miejsca gdzie jest internet ;)

piątek, 21 września 2012

Lody włoskie 2012 - Motocyklem na "Wawel"

17 sierpnia 2012 - piątek

Prywatne okno naszego prywatnego pokoju wychodzi "na ścianę" innego budynku i słońce nie daje nam żadnych wskazówek, czy jest wcześnie czy późno. Zegarki potwierdzają niestety drugą opcję - jest trochę późno... Jak zwykle... Zastanawiamy się, czy najpierw się spakować i wyprowadzić, czy pójść na śniadanie. I znowu druga opcja. Idziemy. Mamy do wyboru dwie knajpki realizujące vouchery. Pierwszej nie możemy znaleźć pod wskazanym adresem, więc wybieramy drugą. Zresztą, i tak nasz landlord ją polecał.Czyżby dzisiejszy dzień był "sponsorowany" przez wybór drugiej opcji? Śniadanko jest minimalistyczne - croissant i kawa.

poniedziałek, 17 września 2012

Lody włoskie 2012 - Siena palona

16 sierpnia 2012 - czwartek

Hotel Villa Liberty za tysiąc pięćset sto dziewięćset euro ma jedną kolosalną zaletę - śniadanie wliczone w cenę. I to naprawdę dobre śniadanie - kawka, soczek, tosty, owocki - czego dusza zapragnie. Zapłacone, to sobie nie żałujemy :) W dodatku można zjeść te wszystkie pyszności na świeżym powietrzu. Jak zwykle poranny czas gdzieś się rozpływa i wymeldowujemy się już po upływie doby hotelowej, ale na szczęście bez konsekwencji.

Upał jest niemiłosierny i nie bardzo nam się chce chodzić więcej niż ustawa przewiduje, więc obładowanymi motocyklami postanawiamy podjechać gdzieś jeszcze bliżej centrum. Niestety z powodu Palio ruch w Sienie jest mocno ograniczony. Tam gdzie chcemy jechać stoi wielki znak zakazu ruchu i pilnujący go carabinieri, ubrani w ciuchy od Armaniego. Leff tłumaczy, że my tylko chcemy dostać się "do miasta". Znak i barierka zostają przestawione, a panowie szerokim gestem ręki zachęcają do przejazdu i informują gdzie najlepiej żebyśmy zaparkowali - "o tam, w dole, proszę bardzo". Znowu okazuje się, że wszelkie zakazy we Włoszech są jedynie rekomendacją :)

poniedziałek, 3 września 2012

Lody włoskie 2012 - Parkowanie po włosku i płatek miętowy

15 sierpnia 2012 - środa

Ciężkie okiennice w oknach sprawiają, że do pokoju wpada niewiele światła, więc znowu budzimy się "za późno". Tym razem koło dziewiątej. Od 9:30 czynna jest recepcja, więc niestety nie uda się "zabawić w czary" - zniknąć. Wykorzystujemy to, że mamy do dyspozycji ekspres do kawy - ja wybieram kapsułkę espresso, Leff jakąś inną, ale w sumie nie wiem jaką. Kawa jest całkiem niezła.

Powoli zbieramy graty i schodzimy uiścić umówioną wcześniej kwotę za pokój. Mamy nadzieję, ze za pokój, a nie od osoby. Uff, okazuje się, że jednak za pokój. Miły pan z recepcji pyta czy chcemy kawy - nie, dziękujemy, już się w tej kwestii obsłużyliśmy. Pytamy czy możemy zostawić na recepcji nasze bagaże na czas zwiedzania miasteczka - możemy, ale recepcja jest zamknięta od 12:00 do 16:00, więc jak wrócimy w tych godzinach, to raczej nie dostaniemy swoich rzeczy. W dodatku lepiej, żebyśmy przeparkowali motocykle spod ściany na parking, bo tu może się ktoś przyczepić. Że co? Że we Włoszech może się ktoś przyczepić do niekoniecznie prawidłowo zaparkowanego pojazdu? Niemożliwe. Ale dobra, postanawiamy jednak zapiąć bagaże na motocykle i odstawić je na parking dwadzieścia metrów dalej.

Na parkingu jest słownie: jedno_wolne_miejsce. W pełnym słońcu. Z braku laku... zostawiamy Gustawa i Giselle, ja przebieram się w easytony - po pierwsze podobno korzystnie wpływają na figurę ;) a po drugie jest trochę ciepło na zwiedzanie w butach motocyklowych, choć Leff jest twardzielem i butów nie zmienia. Może dlatego, ze właśnie niedawno je kupił i musi się nimi nacieszyć ;)