sobota, 6 lipca 2019

Keep Calm - I am back!

Wracam. Jeszcze nie całkiem na bloga ale powoli, powoli wracam. Jako ADV Hoppers. Będzie kilka zmian - pojawią się posty po angielsku, a być może i w innych językach. Poza motocyklami, może będą i inne aktywności. Po prostu PRZYGODA.

zapraszam tu:
Innych mediów nie ogarniam (mam nadzieję "póki co") - na You Tube (https://www.youtube.com/channel/UCXdFAxIT9ovx0RTW1XtVPkw) jest jakiś jeden filmik niemotocyklowy, ale po prostu składanie filmów za bardzo mnie frustruje... w sumie mam zaległości w składania filmów sięgające wyjazdu do Bhutanu pięć lat temu...


wtorek, 9 października 2018

W zawieszeniu...

Miałam ten wpis zrobić 23 września. W moje urodziny. Ale jakoś nie wyszło.

Dwa kółka i spółka przechodzi w stan zawieszenia. Nie znika, póki co. Na razie się hibernuje. Chwilowo straciłam do tego wszystkiego serce i chęci. Zapewne przyczynił się do tego "kryzys" w jeździe na moto - po części związany z kontuzją (łokieć tenisisty), po części z problemami technicznymi z motocyklem (banalny błąd popełniony w autoryzowanym serwisie spowodował nieprawidłową pracę zawieszenia w motocyklu; po trzech próbach naprawienia tematu wszystko wróciło do normy, wystarczyło tylko zrobić coś dobrze, a nie na odwal).
Gdzieś też się wypaliłam, osiągnęłam sufit. Solo wiele więcej nie zdziałam, znam swoje ograniczenia i nie pcham się tam gdzie mogę sobie nie poradzić (tak, jestem świadoma, że wielu rzeczy na moto nie potrafię, niektórych nigdy z tej czy innej przyczyny nie ogarnę), a na partnera do jazdy raczej nie mam widoków.
Do tego w ramach "przyjacielskiej konstruktywnej krytyki" zarzucono mi: totalny brak umiejętności jazdy motocyklem (on i off), nawet brak podstaw; to, że nie daję rady i ciągle trzeba mnie ratować z opresji; nierzetelność w pisaniu relacji, a nawet kłamstwo; pisanie pod publiczkę, żeby klakierzy mogli mi przyklaskiwać; niskie IQ; brak rozgarnięcia i problemy psychiczne. Tak, zgadzam się z ostatnim punktem - od ponad roku leczę się z powodu solidnej depresji, ale nie jest to powód do naigrywania się. Choroba jak każda inna...
I stąd decyzja o zawieszeniu projektu.
Muszę uporządkować życie prywatne, odciąć od toksycznych ludzi, zrealizować kilka postanowień całkowicie niezwiązanych z motocyklami i gdzieś nabrać nowego entuzjazmu. Może się uda...

PS. Jakby ktoś chciał kupić Oliviera, to zapraszam do kontaktu.


czwartek, 6 września 2018

Grecja 2018 - Dzień 13 i kolejne - Cel: Polska

07 czerwca 2018 - czwartek
08 czerwca 2018 - piątek
09 czerwca 2018 - sobota
10 czerwca 2018 - niedziela

Jakoś tak się dziwnie składa, że im bliżej do powrotu, tym mniej fotek się robi w trasie. Może dlatego, że wszystko co najfajniejsze już "za nami"?  Jedziemy do Oradei, a następnie kierujemy się na Węgry. Tam, omijając wszelkie płatne drogi, jedziemy do Tokaja. Docieramy na miejsce względnie wcześnie, więc mamy czas na pozwiedzanie piwniczek i degustacje wina. Zaczynamy jednak od zakwaterowania, wypłacenia kasy i obiadu. I butelki wina.

Widać, że jest przed sezonem i tak naprawdę większość piwniczek jest zamknięta. Trafiamy do jakiejś jednej, mało reprezentacyjnej, ale  kieliszek wina za 100 forintów wszystko wynagradza, zwłaszcza, że jest wyśmienite. W dodatku bardzo dobrze wchodzi więc zamawiamy kolejne i kolejne.

środa, 5 września 2018

Test: Macna Equator (kurtka) i Fulcrum (spodnie) - test długodystansowy

Jesień zbliża się wielkimi krokami, jest coraz więcej czasu na refleksje i nadrabianie zaległości w pisaniu. Czas też podsumować sezon z odzieżą motocyklową Macna, którą przekazała mi sieć I'M Inter Motors.

Zarówno kurtka Equator, jak i spodnie Fulcrum są w wersji damskiej i, choć nie są kompletem, to na pierwszy rzut oka całkiem nieźle się komponują.

O wrażeniach "na sucho", jak i po krótkiej pojeżdżawce weekendowej już pisałam, a teraz chcę wystawić ciuszkom ocenę ogólną po ładnych kilku tysiącach kilometrów spędzonych w trasie.

wtorek, 4 września 2018

Grecja 2018 - Dzień 12 - Przymusowa kąpiel w Dunaju

06 czerwca 2018 - środa

Śniadanie jemy w hotelowej restauracji, ale w sumie nie wiemy, czy jest w cenie noclegu, czy nie. Ciężko jest się też tego w jakikolwiek sposób dowiedzieć...

Urzekają nas opakowaniu cukru - w eurasy. Wojtek do swojej kawy dostał "więcej pieniążków" niż ja, ale wrzuciliśmy do wspólnej puli ;)

Po śniadaniu wychodzimy z restauracji i nikt się nie czepia, więc chyba było w cenie ;)

poniedziałek, 3 września 2018

Grecja 2018 - Dzień 11 - Cudownymi Mostami do Montany

05 czerwca 2018 - wtorek

Dzień zaczynamy od zwiedzania Cudownych Mostów. Olbrzymie formacje skalne robią wrażenie, ale przyznam, że spodziewałam się, że będzie tego więcej... Niemniej jednak warto odwiedzić to miejsce i pójść nieco dalej niż tylko do pierwszych barierek. W nocy padało, więc ścieżki są śliskie - przez błoto i mokre kamienie, a roślinność ociera się o buty i nogawki i je całkowicie moczy. Z lokalnych atrakcji można przejechać się tyrolką, którą wjeżdża się pod jeden z mostów. Mieliśmy okazję sprawdzić fachowe mocowanie stalowej liny na feldze bliżej niezidentyfikowanego samochodu ;)

wtorek, 28 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 10 - Rodopy

04 czerwca 2018 - poniedziałek

Poranek jest ciepły i słoneczny, ale na zacienionym campingu jest bardzo przyjemnie. W dodatku nad Olimpem nie ma chmur, i można pocykać kilka fotek zepsutym aparatem...

Po śniadaniu Wojtek zgarnia Andreasa z "centrum" i jadą ogarniać akumulator do Oliviera. Ja w tym czasie zwijam bazę i planuję trasę, bo wymagane są coraz większe modyfikacje. Czasu mam dużo, bo chłopaków nie ma i nie ma, ale w końcu przyjeżdża Wojtek (Andreas wrócił do swoich spraw) i mogę cieszyć się nową bateryjką. Montuje ją w motocyklu, przekręcam kluczyk, wciskam starter i następuje chwila prawdy - motek bez ociągania budzi się do życia. Załatwione. Choć naprawdę mogłam sobie tego oszczędzić i wymienić aku prze wyjazdem, zgodnie z pierwotnym zamierzeniem...

sobota, 25 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 9 - Mini zlot pod Olimpem

03 czerwca 2018 - niedziela

Otwieram oczy i widzę te komary czyhające po drugiej stronie sypialni namiotu. Tylko czekają, żeby mogły wlecieć i wyssać krew z człowieka. Akcja jest więc szybka - wyłażę z namiotu, zanim te się zorientują. Wysyłam Wojtka do miasteczka, po kasę, a ja w tym czasie podłączam Oliviera do prądu - aku musi się naładować, bo marudzi. Nomad wraca po dłuższej chwili, z kasą i jakimś drobnym śniadaniem. Mówi, że przejeżdżając niedzielnym rankiem przez małe, puste miasteczko, czuł się jak na jakimś westernie: lokalesi siedzą na werandach knajp, popijają kawę, nic się nie dzieje, ulicą wiatr przetacza okrągłe krzaki; wtedy pojawia się on - nietutejszy, przejeżdża środkiem centralnej ulicy, rozglądając się na prawo i lewo (w poszukiwaniu bankomatu), czując na sobie każde spojrzenie każdego mieszkańca... Obcy na ich terenie ;)

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 8 - Przez Termopile do Wenezueli

02 czerwca 2018 - sobota

Śniadanie jemy w wersji mini i w dodatku na słodko - tak jakoś wyszło, innej opcji nie ma. Jedziemy na lekko zwiedzać starożytne Mykeny. Parkujemy pod drzewkiem blisko kas i ruszamy podziwiać kupki kamieni. Mykeny podobno założył Perseusz, a jednym z władców był Agamemnon (ten, który zdobył Troję); a Leonidas mógł liczyć na 80 żołnierzy, którzy przybyli na pomoc Spartanom pod Termopile

Do miasta wchodzi się przez Lwią Bramę. Niesamowite wrażenie robią wielkie bloki skalne, ciasno, idealnie dopasowane i ułożone w mur... dla mnie niesamowite - jak ci, który to budowali byli w stanie to zrobić? Bez technologii, jaką dysponujemy dzisiaj? Niesamowite. Nomad chodzi jak zahipnotyzowany, słychać kręcące się w jego głowie trybiki, rozkminiające jak to możliwe. Ale ja wiem - mury zbudowali Cyklopi :)

środa, 15 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 7 - Kalamata w Kalamacie

01 czerwca 2018 - piątek

Dzień dziecka. Będzie dobrze. Po śniadaniu z kempingowej knajpy wsiadamy na motki i na lekko jedziemy kilkaset metrów do zamku, żeby pozwiedzać. Parkujemy motki mniej więcej tam, gdzie wczoraj podjechaliśmy na rekonesans i zaczynamy obchód. ładną fotkę bramy psuje metalowe skrzydło z tabliczką z informacjami o godzinach otwarcia i cenie, więc otwieram je tak, aby, w miarę możliwości schowało się za murem. Od razu lepiej. W środku w budce siedzi pan sprzedający bilety, nudna robota, zwłaszcza w upale. Po wewnętrznej stronie murów jest olbrzymi teren, nie spodziewałam się, że aż tak rozległy. Obejście wszystkiego zajmie nam "chwilę". Umilamy sobie wędrówkę rozważaniami na temat możliwości konstrukcyjnych i matematycznych ludzi sprzed kilkuset czy kilku tysięcy lat.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 6 - Gaje oliwne

31 maja 208 - czwartek

Zaspaliśmy!!! Więc znowu będzie wyjazd później niż zakładał to plan uknuty wczorajszego wieczora. Na śniadanie mamy "wczorajszą kolację:, więc nie zajmuje nam ono zbyt długo. W międzyczasie chłoniemy lokalny folklor małego rybackiego miasteczka. Szczególnie urzeka nas handel obwoźny - powoli jadący samochód, megafon i powtarzana bądź odtwarzana "z płyty" sekwencja marketingowa. Przejeżdża tak m.in wóz z cebulą i kolejny z kurczakami. Żywymi. Świeżość przede wszystkim.

czwartek, 2 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 5 - Meteory jadły z ręki

30 maja 2018 - środa

Śniadanie u Greka jest bardzo obfite. Większość rzeczy jest co prawda popakowana w osobne folijki, ale sporo jest też świeżych rzeczy w ogromnym wyborze. Po śniadaniu Wojtek montuje pompę paliwa, tę z Albanii. Wydaje się że jest OK, ale zweryfikujemy to później. Pakujemy się i ruszamy w "góry", ale najpierw zahaczamy o centrum miasta, gdzie wypłacam z bankomatu kasę i bezczelnie zawracam na ciągłej linii w obecności policjanta. Jedziemy zwiedzać Meteory. Do klasztorów prowadzą niezliczone ciasne zakręty. Sceneria jest naprawdę obłędna.

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Grecja 2018 - Dzień 4 - Afera za "ojro pisiont"

29 maja 2018 - wtorek

Gdy rano otwieram oczy, Wojtek już się krząta. Tzn. dobija ostatnie komary, które w nocy go strasznie pożarły. Ja mam kilka śladów, ale raczej nie po komarach - prędzej po jakichś upierdliwych meszkach. Na WhatsAppie czeka na mnie wiadomość od naszego gospodarza "zamknijcie drzwi i użyjcie siatek przeciw owadom - jest tu sporo paskudnych komarów". No... Rychło w czas... ;)

Mamy czas do 10, bo wtedy mamy zadzwonić do serwisu w sprawie pompy, więc zanim zrobi się masakrycznie ciepło idziemy na plażę, bo wczoraj odpadł nam ten punkt programu.

Plaża jest szeroka i w sumie ładna... tzn byłaby... gdyby nie syf i śmieci, którymi tu się nikt nie przejmuje. Na plażę można wjechać samochodem, czy wozem konnym. Średnia wieku plażowiczów to dobre 65+. W sumie, co maja innego do roboty? Woda w morzu jest ciepła i nawet czysta, ale jakoś żadne z nas nie ma ochoty na kąpiel.

sobota, 23 czerwca 2018

Grecja 2018 - Dzień 3 - Dwa razy albański moto serwis, proszę

28 maja 2018 - poniedziałek

Ręka Wojtka jest chyba złamana - spuchła, zmieniła kolor, boli... Niedobrze... Zapada jednak decyzja, że jedziemy dalej. Nomad to twardziel. Jak sam stwierdził - "nie takie złamania"... No dobra. To duży chłopiec, więc jego decyzja.

Poranne życie na campingu toczy się bardzo leniwie, więc dostosowujemy się to tego. W końcu są wakacje. Póki co, jesteśmy zgodnie z moim wyżyłowanym planem. Wg. niego mamy dzisiaj myknąć przez całą Albanię, aż do greckiej Joaniny (tudzież "Joanny", jak niektórzy nazywają tę miejscowość.)

Udajemy się na pożywne śniadanie, a następnie niespiesznie zbieramy. Jest plan, żeby w Szkodrze odwiedzić serwis motocyklowy, może coś poradzą. Ja sugeruję jeszcze wizytę w szpitalu, w końcu mam tam wszystko obcykane dokładnie, ale Wojtek nie chce się na to zgodzić. Więc nie naciskam.

piątek, 22 czerwca 2018

Grecja 2018 - Dzień 2 - Początek problemów

27 maja 2018 - niedziela

Wczoraj zrobiliśmy naprawdę solidny kawałek trasy, więc dzisiaj ciśnienie jest mniejsze. Znosimy bagaże na parking. Objuczanie Oliviera trwa nieporównywalnie krócej niż Królowej, więc w ramach czynu społecznego idę do sklepu po wodę i jakiś prowiant na śniadanie i przekąski podczas drogi. Zakupioną szamkę spożywamy siedząc na krawężniku przy motocyklach, co wzbudza zainteresowanie kilku lokalesów, którzy raz po raz podchodzą i zagadują. Młodsi znają angielski, więc jest łatwiej. Starsi nie znają, więc jest zabawniej. Na szczęście języki słowiańskie są na tyle do siebie pogodne, że z grubsza można się dogadać. I tak poznajemy kilka ciekawych historii, oczywiście związanych z motocyklami i wszelakimi przygodami z ich udziałem.

W końcu wyjeżdżamy z miasta i kierujemy się w stronę granicy z Czarnogórą. Droga jest fajna, widokowa, pozakręcana. Ruch dość nieduży, ale zdarzają się sytuacje przy których robi się bardziej gorąco, gdy np. widzimy jak samochód przed nami przy wyprzedzaniu mija się z tym jadącym z przeciwka na milimetry.