sobota, 19 listopada 2016

Himalaje 2016 - Dzień 14 - Orlice wylatują

16 sierpnia 2016 - wtorek
17 sierpnia 2016 - środa

Nikomu się nie chce wyjeżdżać, ale niestety trzeba wracać do rzeczywistości. Niektóre Orlice jeszcze zostają dzień czy dwa, Ola czeka na "drugi turnus" - Orliczki - dziewczyny nieco młodsze motocyklowym stażem, które wrócą Enfieldami do Manali.  Ruszamy na lotnisko w Leh. Nie jest to takie proste, bo zanim wjedziemy na jego teren, kierowcy muszą uzyskać pozwolenie od mundurowych. W końcu jesteśmy na miejscu i zaczyna się zabawa...

Na lotnisko wchodzi się rożnymi wejściami, odpowiadającymi gate'om. Są chyba trzy. Do jednego jest wieeelka kolejka. Do drugiego nikt nie stoi. Gdzieś dalej znowu stoją jacyś ludzie. Wejścia nie są opisane i nie ma na nich informacji "za czym ta kolejka stoi". Jest kilka skupisk plastikowych krzesełek, połączonych ze sobą - taka poczekalnia pod chmurką. Podczas gdy cześć z nas rozładowuje bagaże z dachu taksówek, pozostałe próbują się rozeznać w sytuacji. Wielka kolejka "leci" na Goa. Więc to raczej nie my. W środkowej części przy wejściu jest mała tablica z ledwo widocznymi, wypisanymi kredą informacjami. I co ciekawe okazuje się, że to nasze wejście. No to wchodzimy. Zanim przejdziemy dalej chcemy jeszcze poczekać, bo ma podjechać ekipa, która zostaje w Leh, żeby nas pożegnać i upewnić się, że na pewno poleciałyśmy. Niestety jak już weszłyśmy, to nie możemy wyjść, tzn. z budynku możemy, ale nie ze strefy wyznaczonej przez plastikowe krzesełka, czego pilnuje uzbrojony pan w mundurze. Ance, która chce nas pożegnać to nie przeszkadza i przechodzi nad krzesełkami, żeby nas uściskać. Czas jednak nagli, więc przechodzimy dalej, by poddać się kontroli lotniskowej w wersji lokalnej...

poniedziałek, 14 listopada 2016

Recenzja: Motocyklowe strategie uliczne (Tom 1)

"Motocyklowe strategie uliczne"
101 sposobów na uniknięcie wypadku
Tom 1 - sytuacje 1 do 50

Autor: Mark Pepetti
Wydawca: ICEmark.org
Cena: 28 zł

Zastanawiałam się, czy ta pozycja może w ogóle wnieść coś nowego. W końcu jest na rynku książka, o niemalże takim samym tytule - "Strategie uliczne" autorstwa Davida L Hougha. Na pierwszy rzut oka obie są podobne. Obie mają ten sam zamysł. Obie poprowadzone są w tym samym stylu - opowiastek o sytuacjach drogowych, mechanizmach ich powstawania i zagrożeniach jakie ze sobą niosą.

"Motocyklowe strategie uliczne" nie są książką, która jakoś szczególnie wyróżnia się na półce. Nie przyciąga wzroku jaskrawymi kolorami czy efektownym zdjęciem na okładce. Jest szara. Czy to źle? Niekoniecznie. Może w tym stonowaniu okładki tkwi poważne podejście do tematu, jakim jest bezpieczeństwo?

sobota, 12 listopada 2016

Himalaje 2016 - Dzień 13 - Niemotorkowo

15 sierpnia 2016 - poniedziałek

W Indiach jest dzień niepodległości, ale życie jakby toczy się normalnie, przynajmniej w Leh. Dla nas to dzień odpoczynku przed powrotem. Ale odpoczynku aktywnego - więc wybieramy się na zwiedzanie. Najpierw jednak sprawdzamy, czy nie da się jakoś wcisnąć na audiencję do Dalaj Lamy, który własnie jest w Leh. Niestety wszystkie wystąpienia publiczne ma za kilka dni, więc nam się to nie uda. Pozostają więc inne atrakcje. Zanim wyjedziemy z hotelu, przyjeżdża Asia, uczestniczka drugiego etapu Orlicowej wyprawy. Ale zamiast dołączyć do nas - wybiera odpoczynek po podróży. Z lekkim opóźnieniem - czyli standardowo po indyjsku - wyjeżdżamy do Pałacu Shey, leżącego opodal Leh.

piątek, 11 listopada 2016

Himalaje 2016 - Dzień 12 - Motocyklowy dach świata

14 sierpnia 2016 - niedziela

Dzień niespiesznie zaczynamy od jogi. Próbujemy znaleźć jakikolwiek cień, bo słońce pali mocno, choć jest jeszcze wcześnie. Po śniadaniu wyjeżdżamy na zabawy w piaskownicy. To pierwsza z dzisiejszych atrakcji, których - jak na ostatni dzień jazdy przystało - jest kilka. Wydmy w  okolicy Hunder to najwyżej położone wydmy na świecie i po części z nich można jeździć. Najpierw Ola pokazuje nam, że "da się", mimo, że nasze Enfieldy wcale nie wyglądają, jakby miały sobie tu poradzić - ciężkie, niskie, z nieagresywnymi oponami. Kilka z Orlic idzie w ślady Oli i też próbuje swoich sił na tym terenie. Reszta nie ma ochoty męczyć się w upale, więc wygodnie siada w cieniu wozu serwisowego. Nie wiem jak inne motki, ale mój na jedynce się kopie (i nie jedzie), na dójce za to początkowo idzie, w miarę, ale potem brakuje mu mocy, zwalnia i traci stabilność, więc nie ma mowy o podjazdach pod jakieś większe górki. Zabawa fajna, i w moim przypadku bez gleb. Chyba treningi pod okiem Krzysia w Afryce nie poszły w las ;) Pojawiają się inne grupki motocyklistów i próbują swoich sił, ale stwierdzam, że nam to idzie dużo lepiej. Podjeżdża nawet parka na nowym Enfieldzie Himalayan, ale nie próbuje nawet wjechać na piasek. Za to Ola i Emilka uśmiechają się do kierowcy i testują Himalayana i też "da się" ;)

środa, 9 listopada 2016

Himalaje 2016 - Dzień 11 - Zamkniętą drogą

13 sierpnia 2016 - sobota

Z kampu wyjeżdżamy bardzo wcześnie. Chcemy jeszcze chwilę pobawić się nad jeziorem z kamerą i dronem. Niestety musimy wybrać inne miejcie niż pierwotnie planowałyśmy, gdyż jest tam straszny tłum. Sądząc po ilości ludzi skupionych wokół faceta na białym koniu, z wielkim... dronem, to kręcili tam jakąś kolejną bollywoodzką superprodukcję. My też w końcu trafiamy w miejsce upamiętniające powstawanie innego filmu - "Three Idiots". Obok stoi grupa mnichów, którzy z kolei maja jakieś zawody...w rzucaniu strzałą do tarczy (technika dowolna). Gdy przyjeżdżamy to przerywają swoje zajęcie i chętnie robią sobie z nami zdjęcia.

niedziela, 6 listopada 2016

Himalaje 2016 - Dzień 10 - Turkusowe jezioro

12 sierpnia 2016 - piątek

Budzi mnie szum wody. Leniwie otwieram oko, widzę że nie ma Aśki - pewnie bierze prysznic. Ale żeby o 5 rano? Po kilku sekundach jednak drzwi pokoju otwierają się szeroko i wpada przez nie Aśka i Hindus z obsługi guesthouse'u. Hindus jest lekko zdezorientowany, gdy długowłosa blondynka w piżamie ciągnie go do pokoju z wielkim łóżkiem, w którym leży druga Europejka... Co gorsza, ta pierwsza wciąga go do łazienki... a tam dzieje się Armagedon. Chyba nazwa naszego pokoju - Indus - nie jest taka od rzeczy. W Łazience mamy powódź. Pod umywalką z jednego wężyka woda leje się pod sporym ciśnieniem. Chłopak dalej jest przerażony, ale już inaczej, zdają sobie sprawę, żę to tylko awaria, a nie porwanie celem wykorzystania przez dwie napalone baby. Wybiega z pokoju i po chwili wraca z kolegą. Za pomocą kołka i foliowej torebki naprawiają usterkę w kilka minut.

wtorek, 1 listopada 2016

Himalaje 2016 - Dzień 9 - Pod znakiem Indusu

11 sierpnia 2016 - czwartek

Śpi się dobrze. Dużo się śni - pewnie to z powodu niedotlenienia mózgu - zamiast normalnie pracować to wyświetla sobie jakieś filmy. Znowu oczy są spuchnięte rano bardziej niż ustawa przewiduje, ale poza tym nie mam żadnych objawów związanych z przebywaniem na sporej wysokości. W ramach przedśniadaniowych aktywności badamy sobie poziom wysycenia krwi tlenem. "Najlepsze" mają ponad 90%. Ja z moimi 87% plasuję się gdzieś w środku stawki. W normalnych warunkach byłby to jednak powód do niepokoju. Tabelę zamykają wartości nieco ponad 70%, co jest zdecydowanie niepożądane, więc w ruch idzie butla z tlenem. Te z nas, które mają się nieźle biorą maty do jogi i idą poza teren campu na poranne ćwiczenia. Słonko powoli wychodzi zza gór, więc robi się cieplej i przyjemniej. Lokalni kowboje ze stadkiem mułów przejeżdżający opodal mają niezłe przedstawienie, gdy grupa kobitek "wygina śmiało ciało". Po jodze idziemy na śniadanie, a po śniadaniu - na spacer, w poszukiwaniu wody. W końcu jesteśmy nad jeziorem. Tso Kar to słone jezioro, które kiedyś, w czasach, gdy sól była cenniejsza od złota, pozwalało na jej pozyskiwanie. Teraz jezioro straciło na znaczeniu i chyba trochę się skurczyło, bo nie możemy znaleźć wody. Jedynie małe kałuże tu i tam, ale żeby dotrzeć nad taflę wody musiałybyśmy przejść pewnie z 5 albo i więcej kilometrów. Za to udaje nam się wystraszyć kilka królików, ptaków i jaszczurek mieszkających w krzaczkach. Mimo, że się nie spieszymy z wyjazdem, to nie mamy aż tyle czasu, żeby dotrzeć nad brzeg jeziora, więc wracamy do obozowiska.