Nie zlało mnie w nocy :) Za to zaspałam trochę i Tomek z Elą już prawie skończyli przygotowywać śniadanie. Odrobię to zmywając gary.
Zastanawiamy się co dzisiaj robić. Możemy pojechać zwiedzać wyspę, albo ponurkować. Gosia, Magda i ja decydujemy się na zwiedzanie. Oprócz nas jedzie cała załoga Michała i Qba z Anią. Na raty przeprawaiamy się na ląd. Próbujemy zorganizować jakiegoś lokalesa, żeby za rozsądną cenę nas obwiózł po wyspie. Rzucają ceny od 20 do 30 $ od osoby. W końcu lądujemy w lokalnej agencji turystycznej i za 23 EC od osoby mamy zwiedzić wszystko co się da. Deal wydaje się całkiem dobry. Na ląd schodzi też ekipa, która miała zostać i się pluskać. Dają się przekonać na objazd wyspy.
Odjazd mamy zaplanowany na 10:45, więc mamy jeszcze trzy kwadranse czasu. Jedni kupują maczety, inni drinki czy inne napoje. Podjeżdża bus. Okazuje się że jest nas 34 osoby, a miejsc jest 27. O ile pamiętam Qba mówił o autobusie na 40 osób ;) Nieważne, jest bardzo wesoło, choć w pewnym momencie powstaje między ekipami Szkwału i Obory jakiś kwas o miejsca, że ktoś komuś zajął...
Jedziemy w kilka miejsc. Na pierwszy ogień idzie ogród botaniczny i wodospad.
foto: Tomek |
Nic się tam nie dzieje, więc po chwili znowu wsiadamy do autobusu. Potem udaje się przekonać kierowcę, że chcemy na wulkan. Jedziemy. Wstęp kosztuje 8$. Trochę drogo za oglądnięcie bulgoczącego błotka.
Próbujemy coś zakombinować z biletami. Ja w efekcie kupuję sobie sama, żeby było całkowicie na legalu.
Gdy wracamy "strażnicy" każą nam się okazać biletami, bo widzieli, że ktoś gdzieś wszedł bez biletu, ponadawali sobie przez krótkofalówki i podwójnie nas sprawdzili. Co do krateru mam mieszane uczucia. Śmierdzące siarką, parujące błotko, oglądane w upale - chyba nie do końca warte 8 dolców.Próbujemy coś zakombinować z biletami. Ja w efekcie kupuję sobie sama, żeby było całkowicie na legalu.
Pojawił się drugi kwas, bo większa część ekipy już czekała w busiku, a kilka osób poszła jeszcze na kąpiel w błotku.W końcu wróciliśmy do Soufriere. Ustaliliśmy, że jeszcze chwilę pomarudzimy i popłyniemy do Rodney Bay.
foto: Tomek |
foto: Claudia |
foto: Tomek |
foto: Claudia |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz