Śniadanie u Greka jest bardzo obfite. Większość rzeczy jest co prawda popakowana w osobne folijki, ale sporo jest też świeżych rzeczy w ogromnym wyborze. Po śniadaniu Wojtek montuje pompę paliwa, tę z
Albanii. Wydaje się że jest OK, ale zweryfikujemy to później. Pakujemy się i
ruszamy w "góry", ale najpierw zahaczamy o centrum miasta, gdzie wypłacam z bankomatu kasę i
bezczelnie zawracam na ciągłej linii w obecności policjanta. Jedziemy zwiedzać Meteory. Do klasztorów prowadzą niezliczone ciasne zakręty. Sceneria jest naprawdę
obłędna.
W Meteorach zawsze jest tak, że nie wszystkie klasztory są
otwarte - któryś jest zawsze zamknięty w zależności od dnia tygodnia. Jesteśmy
jeszcze przed sezonem więc w sumie nie ma tłumów, choć i tak jest dość gęsto. Ludzie
przyjeżdżają autokarami... W dodatku jest bardzo gorąco i ćwiczę nawet jazdę bez
rękawiczek, co jest wyjątkowo ekstrawaganckie w moim przypadku.
Zwiedzanie
klasztorów przez kobietę jest możliwe tylko wtedy, kiedy ma na sobie spódnicę. Nie jest ważne to, że ma np. długie spodnie - musi być spódnica i już.
Dokładnie zwiedzamy jeden z
klasztorów, a kolejne kilka oglądamy jedynie z zewnątrz. Jest pięknie, ale żadne z nas nie jest fanem zwiedzania na tyle, żeby zwiedzić je wszystkie.
Ruszamy w dalszą
drogę. Niestety pompa Afryki wciąż przerywa więc tankujemy i znowu
jest lepiej. Przez chwilę...
Zjeżdżamy na boczne drogi i zaczynamy zwiedzanie
innych punktów na naszej trasie, na przykład kamiennych mostów.
Potem zjeżdżamy w jeszcze mniej
uczęszczane drogi . Jest uroczo i naprawdę całkowicie pusto. W pewnym momencie
Wojtek pyta mnie, czy mówiłam komuś, że tu będziemy. Ja na to, że nie. A on: "to jak
się dowiedzieli? Mam wrażenie że droga jest zamknięta na nasze potrzeby". A może to dlatego, że jest oblodzona? ;)
Za
jednym z zakrętów trafiamy na lokalną restaurację, gdzie zatrzymujemy się na
lunch. Wokół kręci się mnóstwo kotów domagających się jedzenia i głaskania - w końcu jesteśmy w Grecji.
Po lunchu mamy siłę, żeby
jechać dalej ale Królowa coś ciągle marudzi. Odkrywamy też jeszcze jedną przypadłość Afryki - działa dobrze, dopóki się nie zatrzyma i wyłączy.Jedziemy drogą nad
wybrzeżem, a winkle, przynajmniej u mnie, wchodzą jak nigdy. Widoki są spektakularne, choć wciąż dziwi mnie kuter na poboczu...
Jest już późne
popołudnie i dojeżdżamy do Mytikos.
Szukamy noclegu, ale jest przed sezonem
więc jest to dość trudne. W końcu pytamy o nocleg w jednej z knajp i natychmiast
pojawia się opcja wynajęcia pokoju w supernowych apartamentach, ale niestety za 40 €. Próby negocjacji są nieskuteczne, więc zaciskamy zęby, akceptujemy
kwotę i idziemy na piwo.
Jest to nieduże ale sympatyczny rybackie
miasteczko, siedzimy więc w knajpie nad wodą pomimo dość dużego wiatru. Potem idziemy coś
zjeść. Konkretnie jakąś rybę. Trafiamy do restauracji, która jednocześnie jest sklepem rybnym, przynajmniej w sezonie, bo teraz blaty i półki świecą pustkami. Reklamuje się tablicą z narysowanym kredą symbolem ryby. Prosimy panią o "good
fish" i po jakimś czasie dostajemy co zamówiliśmy - naprawdę sporo ryb różnego rodzaju, do tego sałatka wino i jest super . Dookoła jak zwykle kręcą się koty, które żebrzą o
jedzenie. Jeden z nich jest naprawdę młody, może kilkutygodniowy, chudy jak patyk
i w dodatku bez oka, za to łapczywie rzuca się na rybie głowy, które wrzucamy pod stół robiąc jednocześnie tłuste plamy na chodniku. Po tak obfitej
kolacji możemy się turlać w kierunku kwaterki, ale na odchodne Wojtek zamawia jeszcze ouzo. Dostaje je w szklance i to tak do połowy pełnej, ale dzielnie wypija, choć nieco się krzywi. Za tego drinka nie musimy nic dopłacać, za to kupujemy jeszcze
od pani świeżo przyrządzoną odmianę musaki (taką nieco lżejszą) - będzie jak znalazł na śniadanie.
Wieczór kończymy butelką serbskiego wina planując kolejny dzień w trasie. Niestety pomimo tego że jest to miejscowość nadmorska i mocno wieje, to komary
nie pozwalają posiedzieć na tarasie z widokiem na morze...
Przejechane: 301 km
Informacje praktyczne:
- klasztory w Meteorach można zwiedzać, ale każdego dnia któryś jest zamknięty, więc jeśli mamy w planach wizytę w jakimś konkretnym, warto sprawdzić, kiedy będzie otwarty.
Macna:
Przyznaję - w pełnym greckim słońcu w ciemnych ciuchach jest ciepło. Bez nich w sumie też jest ciepło, więc, chyba nie ma tu ideału :)
Na takie dalekie podróże jaki polecasz kask motocyklowy? Ja jestem początkującym motocyklistom i zastanawiam się nad kaskiem otwartym a kaskiem szczękowym. Jakieś porady w tej kwestii? BTW świetny blog :)
OdpowiedzUsuńmotocyklistom?
UsuńGrecja w obiektywie zawsze prezentuje się bardzo okazale. Jednak nie poleciłbym wycieczki do Grecji początkującemu motocykliście, ze względu na wysoki poziom trudności dróg. Dlatego jest to trasa zdecydowanie dla doświadczonych motocyklistów.
OdpowiedzUsuńGrecja jest jednym z ciekawszych krajów w Europie. Wybierając się tam na motocyklu można dużo więcej zwiedzić,niż ze zorganizowaną wycieczką. A co najważniejsze, to można w danym miejscu posiedzieć tyle czasu ile mamy na to ochoty.
OdpowiedzUsuń