wtorek, 12 czerwca 2018

Grecja 2018 - Epilog zamiast prologu

W zeszłym roku tradycją stało się pisanie przeze mnie prologu do wyjazdu już po powrocie (i pomijanie epilogów). W tym roku idę krok dalej i zaczynam relację od epilogu ;) Ale oczywiście opis indywidualnych dni też będzie. Później.

Pomysł wyjazdu do Grecji zrodził się w mojej głowie w momencie zakupu Oliviera (albo nawet przed tym wydarzeniem.). Katalogowa nazwa koloru mojej beemki to Kalamata Metallic Matt. Postanowiłam więc zabrać Kalamatę do Kalamaty. Z roku na rok ten wyjazd był przekładany, bo rodziły się inne "pilniejsze" pomysły. Ale w tym roku musiało się udać. Również dlatego, że... postanowiłam sprzedać osiemsetkę, a obietnica, to obietnica. choćby złożona motocyklowi.

Po pierwsze nie wiedziałam, czy ten wyjazd w ogóle dojdzie do skutku. Wszystko wyklarowało się w opcji "last minute" i w dodatku z przesuniętym - w stosunku do pierwotnego - terminem. Jeszcze tydzień przed wyjazdem, gdy dopracowywałam trasę, miałam w głowie wycieczkę solo. Dlatego plan był ambitny, dwa tygodnie, ok. 6500 km. Finalnie w trasę pojechały dwie osoby, na dwóch motkach. Ja na Olivierze i Nomad na Królowej (Africa Twin).

Mimo, że jestem adwokatem jechania w trasę w pełni sprawnym motocyklem, będąc samemu całkowicie sprawnym, tym razem trochę przymusowo odstąpiłam od tej reguły. Ja od jakiegoś czasu mam problemy z oboma łokciami i drętwieniem prawej ręki. Olivier za to miał pewne niedomagania w przednim zawieszeniu, a oprócz tego, choć  przed wyjazdem kupiłam mu nowy akumulator (ten miał ponad 5 lat i ponad 90 tyś km "przebiegu"), to ostatecznie go nie wymieniłam ("w Grecji będzie ciepło, powinien dać radę"). Pierwszy raz też nie miałam w planie żadnego buforu czasowego na nieprzewidziane sytuacje. Oczywiście wszystkie te decyzje miały swoje konsekwencje - pewnych założeń nie udało się zrealizować, bo: dziury w (głównie) bułgarskich drogach wpłynęły na komfort jazdy i ból rąk, padnięty akumulator wymagał zakupu kolejnego, a problemy z pompą paliwa w Afryce i mniejsza sprawność grupy (choćby dwuosobowej; w porównaniu do podróżowania samemu) spowodowały spory niedoczas i "nadganianie" drogi, żeby udało się zaliczyć kluczowe punkty wyjazdu. Jednak najważniejszy cel, czyli Kalamata w Kalamacie został zrealizowany, a dodatkowo w tym mieście finalnie Afryka odzyskała swoją sprawność. A to, czego nie udało się zobaczyć - musi zostać na kolejny raz, bo do Grecji na pewno wrócę!


Trochę statystyk i obserwacji:

  • Dni jazdy: 16 (plus jeden dzień całkowitego odpoczynku na zlocie Froum f650gs.pl)
  • Ilość gleb: Olivier: 1; Afryka: 1. Obie w zasadzie parkingowe... choć do obu się co nieco przyczyniłam...
  • Ilość żółwi na trasie: 1 (w Grecji)
  • Tam gdzie są koty, są lepsze oliwki; tam gdzie psy - gorsze
  • Przejechane: 5639 km



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz