czwartek, 7 sierpnia 2014

Expert dla początkujących - Podróż "z" - Herbatka u Hitlera

21 czerwca 2014 - sobota

Część oficjalna kursu dobiegła końca. W zasadzie mogę się spakować i wracać do Polski. Ale nie mam na to ochoty. Ani ja, ani reszta uczestników. W ramach odwlekania tego straszliwego czasu powrotu, udajemy się "do domu" okrężną drogą - zahaczając o Kehlsteinhaus - Orle Gniazdo - herbaciarnię Hitlera.

Oczywiście jedziemy tam pokręconymi drogami, omijając autostrady i inne "szybsze" trasy. Na miejscu - pełna profeska - parkujemy motki na parkingu dla motków, zostawiamy kaski na lusterkach (co prawda to Niemcy, ale mam lekka obawę, czy kask będzie jak wrócę) i udajemy się po bilety. Standardowo stoję w kolejce, która porusza się wolniej, reszta ekipy w drugiej kolejce, więc przenoszę się do nich, gdy już są pod okienkiem, a ja w czarnej d...


Na górę wyjeżdża się autobusami, bardzo wąską i krętą drogą (zamkniętą dla normalnego ruchu). Na górze trzeba sobie zabukować godzinę powrotu autobusem na dolny parking - co od razu czynimy.

foto: motoszkola.pl

Potem stoimy w tunelu, w kolejce do windy, która ma nas wywieźć do budynku restauracji. Trzymają się nas niestosowne żarty, z których żadnego nie przytoczę ;)


W końcu docieramy do mosiężnej windy i teleportujemy się do knajpy na górze. Na zewnątrz gęsta mgła nie pozwala na podziwianie widoków - ale mamy nadzieję, że sie przejaśni. Chwilę bujamy w obłokach...












foto: motoszkola.pl

... a następnie robimy mały popas na kawę i ciasteczko.

foto: motoszkola.pl

Czas wracać. Pierwsza myśl - windą już jechałam, zejdę na piechotę, zahaczę tylko o toaletę. Niestety kolejka jest na tyle długa, że wychodząc zauważam "moich" tuz przy windzie, więc... przecież "ja też tam stałam". W windzie strzelam obowiązkową słitfocię...


Autobusem zjeżdżamy na dolny parking, gdzie czekają na nas motocykle. Kaski nietknięte wiszą na lusterkach.

Naprawdę czas już wracać. chłopaki mają cel na dziś ustawiony na Mikulov i golonkę w jednej z tamtejszych knajp. Ja mam zamiar dociągnąć do domu. Żegnam się z ekipą i ruszam. Gdzieś na trasie wyprzedzam chłopaków z ekipy (wyprzedzili mnie podczas tankowania czy przerwy na dogadanie się z nawigacją, która "gubi zasilanie" i się wyłącza). Droga mija bezproblemowo. Koło 22:00 jestem w domu.
Kolejny udany wyjazd. Kolejny powrót. kolejne wspomnienia...


Przejechane: 883 km



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz