Ekipa.
Przed wyjazdem z nikim z grupy się nie znałam zbyt dobrze. Większość widziałam raz czy dwa razy, Piotrusza znałam z kilku zlotów forumowych, Piotra wcale. Mimo tego uważam, że dogadywaliśmy się naprawdę znakomicie. Poza kilkoma drobiazgami nie było większych konfliktów, a przecież spędziliśmy ze sobą sporo czasu. Bardzo chciałabym tu podziękować wszystkim i każdemu z osobna za super udany wyjazd i wparcie:
Neno - za zaszczepienie pomysłu i odwalenie sporej części związanej z organizacja wyjazdu, super fotki i regulowanie linki sprzęgła ;)
Krzysiowi - za pomoc w wsiadaniu/zsiadaniu z moto ;) za wspólne sypanie (sprawdź czy dobrze przeczytałeś, po "p" nie ma "i" ;)) i naprawienie motka na środku pustyni.
Endrju - za pomoc w ogarnianiu moto, odkręcanie kraników, drogę powrotną, kilka prztyczków w nos i szczere rozmowy.
Piotrowi - za przejazdy po korytach rzek, gdy nie potrafiłam sama tego ogarnąć i prostowanie kierownicy po glebach.
Małyszkowi - za luz i humor i jazdę w parze.
Piotruszowi - za wytrwałość, dostarczenie emocji i wszelką pomoc.
Motocykl.
Pojechanie do Afryki na Kostku to był strzał w dziesiątkę! Motocykl, mimo tego, że byłam dla niego zbyt niska ;) dał mi niesamowicie dużo frajdy. Lekki, zwinny, zrywny - wspaniale spisywał się zarówno na szosie jak i w terenie. Zestaw opon - dobrany idealnie. Gdybym tylko ja miała większe umiejętności i dodatkowe parę centymetrów... oj, byłoby jeszcze lepiej. Poza problemem z filtrem paliwa i złapaniem gumy - nie było żadnych problemów. A ja naprawdę zrobiłam milowy krok jeśli chodzi o jazdę off. Dalej raczkuję w tej kwestii, ale afrykańska szkoła bardzo dużo mi dała.
Niestety z pewnych względów musiałam Kostka sprzedać - ale na pewno wrócę do motocykla tej klasy - to idealny wybór na wyprawy.
Przygoda.
Była. Nawet intensywniejsza niż się spodziewałam. Niż wszyscy się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy, że będą atrakcje, ale nikt nie przewidział akcji z wojskiem...
Swoją drogą - z Chiefem z Nara wymieniamy SMSy co jakiś czas. Pamięta o naszej grupie i jak stwierdził "nigdy nie zapomni 19 stycznia"... Ponadto spotkania z ludźmi, piękne widoki, wszystkie niewygody - warto tam było być dla każdej chwili. Bez wyjątku.
Afryka.
Jest trudna. Przede wszystkim psychologicznie. To zupełnie inny świat niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Tu rzeczy się dzieją inaczej. Z jednej strony ciągnie, z drugiej nieco przeraża. Jest niepewna i nieprzewidywalna. Jest niestabilna politycznie i epidemiologicznie (choć szczerze mówiąc bardziej bałam się kulki w łeb niż złapania eboli). Tu może zdarzyć się wszystko. This is Africa... Ale jeszcze tu wrócę... pewnie nie raz...
Przejechane: 7121 km
PS. A Krzyś popełnił takie oto wspomnienie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz