niedziela, 14 kwietnia 2013

Świętokrzyska Wiosna Ludów - zlot forum f650gs.pl

We czwartek odebrałam moto, a w piątek "poleciałam" na zlot. Przede mną było ponad 400 km jazdy i do ostatniej chwili wahałam się czy jechać czy nie, bo było mokro, a jazda po mokrym na nowych oponach to średnia atrakcja. W końcu jednak stwierdziłam  że trzeba być twardym a nie "mientkim" i wyruszyłam. Co prawda miałam niemalże półtoragodzinną obsuwę względem planu, ale w końcu byłam w trasie. Nie miałam nawigacji ani mapnika, więc wybrałam drogę najbardziej "główną", czyli nieoptymalną jeśli chodzi o odległość, za to chyba niezłą pod względem czasu przejazdu. W teorii, bo w praktyce i tak jechałam dość wolno, bo po pierwsze siąpił deszcz, a po drugie nie mogłam za bardzo męczyć motocykla :)

Po prawie pięciu godzinach dotarłam do Mirca. Przed wjazdem na posesję zastałam komitet powitalny - Jezier próbował "zatrzymać okazję" wystawiając na przynętę swoją nogę ;)

Wjazd na błotniste podwórko przy publiczności robiącej zakłady czy się wywalę czy nie okazał się nie lada wyzwaniem i poważną załamką (jeszcze raz wszystkich przepraszam za moje zachowanie :( ) Z błotnej opresji wybawił mnie Dakarowy i zaparkował moje moto tam gdzie trzeba. Przywitałam się ze wszystkimi, przebrałam, dostałam żurek i od razu mi się polepszyło :) Ponieważ dotarłam po 21:00 fotek z wieczoru oczywiście nie ma, ale wspomnę tylko pobieżnie że było jak zwykle super :) Do spania położyliśmy się koło trzeciej.

Noc, za sprawą Zwierza, nie trwała długo - pobudka była koło siódmej rano. Po śniadanku i innych porannych rytuałach można było zobaczyć teren zlotu (i skalę zniszczeń błotnych ;)) oraz polansować się na różnych motocyklach.


























Można też było pojechać coś pozwiedzać. Większość nie mogła jednak jechać "o własnych siłach" więc część zwiedzania była w podgrupach samochodowych. Na motocyklach jeździły tylko 4 osoby (i Kuma na plecak ;)) Ponieważ nie mogłam nakręcić zbyt dużej ilości kilometrów (muszę mieć serwis przy 1000 km) zrezygnowałam z wyjazdu na zamek Krzyżtopór. Za to w Iłży udało się umyć motocykl :)



Po południu dojechali kolejni zlotowicze, przywożąc życiodajne płyny ;)











Dwudziesta pierwsza nastała równie szybko, ale jeszcze szybciej zmorzył sen - tym razem przed północą większość już grzecznie spała, choć niektórzy dalej  "byli w grze" :)

Wczesna pobudka sprawiła, żę równie wcześnie wyjechałam z Mirca (choć i tak byłam chyba jedną z ostatnich). Do Grójca jechałam razem z lcoo, który potem poleciał do Wawy,a ja odbiłam na  pięćdziesiątkę, a potem na A2. Przeżyłam też niezły stres związany ze skończeniem się benzyny na autostradzie - na stację benzynową podjechałam już chyba na oparach, bo wskaźnik przestał pokazywać jakąkolwiek ilość benzyny kilkanaście kilometrów przed stacją ;) Muszę się jeszcze sporo nauczyć w kwestii tego, ile da się przejechać na rezerwie ;)

Dziękuję Filipowi za zorganizowanie spotkania, a wszystkim za jak zwykle cudowną atmosferę, niezliczoną ilość śmiechu, ciętych ripost i głupich gadek, a także za wspólne jeżdżenie, rozmowy i kolejne inspiracje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz