czwartek, 26 grudnia 2013

Święta na dwóch kółkach

26 grudnia 2013 - czwartek

Wczoraj sobie obiecałam, że dzisiaj się gdzieś przejadę. Poinformowałam potencjalnych zainteresowanych, że ruszam koło 11:00.

W umówionym miejscu parę minut po umówionej porze zjawia się jeden kierownik na moto. Pozwala mi przejąć dowodzenie w kwestii wyboru trasy, choć zgłasza, że chciałby zahaczyć o stację benzynową preferowanego koncernu.

Ruszamy. Na drugich mijanych światłach wychodzę bokiem z zakrętu o 90 stopni - pomimo temperatury sporo na plusie jezdnia jest cholernie śliska, a ja własnie poznałam granicę...

Próbujemy wjechać na stację, ale ją przebudowali i zamiast tego lądujemy w błotnistej bocznej uliczce. Tędy nie wjedziemy i wydaje się, ze wjazd jest tylko z drogi głównej, ale z kierunku przeciwnego do naszego. Przez myśl przechodzi nam sforsowanie trawnika, ale słupki, które stoją nam na drodze są rozstawione zbyt wąsko, jak na szerokie gabaryty Suzi ;)

Jedziemy dalej, na trasie musi być jakaś stacja, choć pytam profilaktycznie o zasięg Suzi (Olivier przejedzie jakieś 100 km). W odpowiedzi dostaję "spory". No to jedziemy. Stacja przy wylotówce na Olkusz wygląda na zamkniętą... następna jest kilkanaście km przed Olkuszem, ale po pierwsze - nie ten koncern, po drugie nie można na nią skręcić nie łamiąc przepisów. Tempo mamy spacerowe, więc motongi mają względnie niskie spalanie i w końcu, w Olkuszu, udaje nam się dojechać na właściwą stację benzynową. Tankujemy, żartujemy i... wracamy, bo zaplanowana trasa nie miała w planie zajechania aż tak daleko ;)

Skręcamy na Skałę. Nigdzie nie ma śladu zimy - jest późna jesień, względnie wczesna wiosna. Gdyby tylko nie ta śliska nawierzchnia i zachmurzone niebo, byłoby naprawdę super. Stajemy pod zamkiem w Pieskowej Skale.



I kilkaset metrów dalej pod Maczugą Herkulesa.





Okazuje się, że Suzi zgubiła gdzieś ciężarek od kierownicy :( Wracamy kilkaset metrów na poprzednie miejsce postoju i dokładnie sprawdzamy niewielki kawałek drogi między zamkiem a Maczugą - części brak :( Trudno.

Jedziemy dalej. Za Skałą Kierujemy się na Słomniki, a dalej przez Goszczę, Łuczyce i Raciborowice do Krakowa.

Jestem już dobrą chwilę w domu, gdy widzę na FB komentarz "Nie wszyscy wrócili jeszcze do domu :( " Skóra na karku mi cierpnie, bo wizualizuję sobie szlifa, czy inna kraksę. Na szczęście wszyscy są cali, tylko moto zgasło na skrzyżowaniu i już nie odpaliło... Suzi wróciła więc do domu na lawecie i sezon dla niej przymusowo się zakończył...



Przejechane: 116 km



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz