sobota, 14 listopada 2015

Rumunia i coś jeszcze - Epilog

Część rumuńska.

Udało się! Ale nie do końca. W końcu "byłam" w Rumunii, ale wiem, że wyjazd muszę powtórzyć, bo pogoda uniemożliwiła czerpanie przyjemności z pobytu tam i jazdy tamtejszymi trasami.
Rzeczywiście, poza męczącymi drogami głównymi, Rumunia może być naprawdę fajnym miejscem do pojeżdżenia na moto, z pięknymi widokami i innymi atrakcjami. Niestety - po taką fotkę jaką zamieściłam w prologu, która byłaby mojego autorstwa, muszę się tu wybrać jeszcze raz. Na spokojnie, na dłużej.


Część czarno-Górska ;)

Lubię tu bywać. Szkoda, że ciągle był niedoczas. W sumie mogłam zostać jeszcze parę dni, ale jakoś przestałam mieć na to ochotę w pewnym momencie. Nie wiem czemu nawet. Czyżbym się przesyciła? Z jednej strony mogę tu wracać w nieskończoność, z drugiej- co jeszcze może mnie tu powalić na kolana. Pewnie są takie miejsca. Dlatego - jeszcze tu wrócę.

Ogólnie.
Wyjazd w dużym pośpiechu, Intensywny. Nabijający kilometry. Spora grupa, wieczne spóźnienie i perspektywa długiej trasy przed sobą zabijała trochę ducha wyjazdów, do jakich jestem przyzwyczajona. Że można przystanąć, zrobić fotkę, napawać się tym, co dookoła. A na stacji po prostu zatankować, zjeść, pojechać dalej. Sama nie wiem co wolę, czy wyjazdy z kimś, czy samotne. Jedne i drugie mają swoje wady i zalety.. Pewnie optymalnie to max. czteroosobowa grupa. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. I tak było super!


Przejechane: 4190 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz