sobota, 11 stycznia 2014

Expedition Day

11 stycznia 2014 - sobota

Dawno, a właściwie jestem prawie pewna, że nigdy, nie zdarzyła się sytuacja, w której nie mogłam się zdecydować gdzie/z kim wybrać się na pojeżdżawkę. Paróówy z TCP szykowały jakiś hardcore w piachu i błocie, więc tym razem im podziękowałam - za cienki Serdel jestem na takie akcje, i wybrałam kontrpropozycję, której trasa miała być łatwa lekka i przyjemna.

Z lekkim opóźnieniem melduję się pod Expedition Club. Okazuje się, że większość potencjalnych uczestników zdecydowała się na inne plany na sobotę, więc w efekcie było nas dwoje - Jarek i ja. Jeszcze tylko kawka i lecimy.

Już po starcie wiem, że będzie... dynamicznie. Ale czego się spodziewać, jeśli prowadzi ktoś z licencją moto-zawodniczą? Jedzie się dobrze, jest przyczepnie i sucho. Gdy przejeżdżamy przez las, w złożeniu na lewym zakręcie, jadąc z maksymalną dozwolona prędkością, widzę kątem oka sarenkę między drzewami, przyglądającą się temu co na drodze - żeby tylko została tam gdzie jest, bo nie chcę jej bliżej poznać...

Kończy się asfalt i zaczyna polna droga usiana kałużami. Jako pogromca kałuży wjeżdżam w każdą z nich. Na szczycie wzniesienia jestem zachlapana od stóp do głów - tj. włącznie z wizjerem. Jest pięknie.







Okazuje się jednak, że KTM ma mniej paliwa niż ustawa przewiduje i okrężną drogą zjeżdżamy do Krzeszowic zatankować. Potem kręcimy się po okolicy robiąc większe i mniejsze pętle po terenie wszelakim, głównie błotnistym.





Podjeżdżamy też pod kamieniołom, ale jest zamknięty i postanawiamy się nie włamywać.

W Pachnącym Lesie robimy las popas - przerwę na lunch.









Wycieczka powoli dobiega końca, ale robimy jeszcze kilka pętelek po okolicy, kończąc nad Kryspinowem, gdzie KTM ostatecznie wygrywa ze mną w pojedynku na gleby 2:0 gdy Jarek próbuje przejechać przez "kupkę" żwiru ;) Po kilku podejściach mu się udaje i możemy rozjechać się każdy w swoją stronę.







Przejechane: 131 km




4 komentarze:

  1. Było naprawdę fajnie. Dzięki i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, ze było dużo zabawy i przyjemności ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przyjemnie czyta się ten artykuł, zapewne będę wracał na ten blog ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Możesz udostępnić trasę GPS by można było sobie wczytać do nawigacji? np. w formacie GPX

    Ciekawią mnie odcinki offroad.

    OdpowiedzUsuń