Prognozy pogody na weekend były takie sobie. W efekcie w sobotę padało, rano w niedzielę też było "średnio". Co tu zrobić? Nie miałam zewnętrznego motywatora w postaci kogoś do towarzystwa na wyjazd motocyklowy, więc trochę zajęło mi przekonanie samej siebie, że pogoda jest ładna (mokre ulice i lekkie chmury, ale widać było też błękitne niebo i słońce), nie jest zimno (bo jest 10 stopni) i pewnie to jeden z ostatnich takich weekendów w tym roku, więc nie ma co marudzić, trzeba gdzieś jechać. Szybko się teraz robi ciemno, więc musiałam wymyślić coś na 3-4 godziny, niezbyt trudnego (off odpadał, bo sama w teren nie wjeżdżam), ale jednocześnie atrakcyjnego, żeby "jednak się chciało".
Ubieram ciuchy motocyklowe. Obiecuję sobie że wreszcie je upiorę...
Wyjeżdżam po 12:00. Z Alei Focha skręcam w Aleję Krasińskiego i widzę zakorkowany Most Dębnicki. Uciekam więc na Most Zwierzyniecki, potem przemieszczam się na obwodnicę i skręcam na Wieliczkę. Ostatnio wszystkie trasy tędy przebiegają ;) W międzyczasie dzwoni Wino i mówi, że nie dojedzie do mnie, bo jest za bardzo wczorajszy, a poza tym pogoda jest nie teges - szaro, zimno i siąpi mżawka. Jadę na Gdów. "U mnie" pogoda i kolory zupełnie jak nie w listopadzie...
"Żółtymi" i "białymi" drogami kieruję się do Laskowej, a następnie do Łososiny Dolnej.
Następnie kieruję się na północ, na Wojnicz. Droga nie po raz pierwszy dzisiaj prowadzi mnie fajnymi zakrętami. Mimo wszystko jadę ostrożnie, bo nawierzchnia jest kiepska, a jezdnia jest mokra i zimna. W Gródku nad Dunajcem widzę nowoczesne domki z dużymi oknami wychodzącymi na jezioro... Przez myśl przechodzi mi żeby rozważyć przeprowadzenie się tutaj. Marzę o domu z wielkimi oknami, przez które wpada dużo światła... a najlepiej jakby większość ścian była ze szkła... Okazuje się jednak, że to domki rekreacyjne, oferowane w celach inwestycyjnych... Poza tym nie mają garaży ;) No cóż, znajdę sobie coś innego...
Urzeka mnie nazwa jednej z miejscowości z drogowskazu: "Ruda Kameralna" - chyba tam kiedyś zajadę sprawdzić "osochozi" ;)
Po drodze stwierdzam, że może wrócę przez Nowy Wiśnicz? Znowu jadę urokliwymi dróżkami. Robi się coraz zimniej (6 stopni) i ciemniej.
Do Krakowa dojeżdżam już po zmroku, choć nie ma jeszcze 17:00
Przejechane: 210 km
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz