sobota, 7 października 2017

Kirgistan 2017 - Dzień 10 - Dzień jak co dzień

06 sierpnia 2017 - niedziela

Mimo, że pobudkę ustaliłyśmy na 8:30, to budzę  się przed piątą słysząc poranne śpiewane modlitwy gdzieś w pobliżu. Ale, że jestem śpiochem, to dosypiam do właściwej pory na pobudkę. Śniadanie jest pyszne - poza standardowymi jajkami są jeszcze naleśniki i racuchy, które w tempie przyspieszonym znikają z talerzy. Od Sambora, z którym siedzę przy stoliku dostaję największy komplement, jaki chyba kiedykolwiek (a przynajmniej ostatnio) udało mi się usłyszeć - że wyrobiłam się w jeździe na moto. Uuuu, urosłam. :)

Bagaże pakujemy na motki i do auta w atmosferze ogólnej głupawki i przebieranek. Moto Bawarki, pomimo porannego testu, który zdał pozytywnie, znowu nie odpala, więc chwilę opóźnia to nasz wyjazd. A potem ruszamy.




Gdy objeżdżamy jezioro, spotykamy znajomą ekipę motocyklistów, na takich retro beemkach. Tłum przyciąga tłum, więc co rusz zatrzymują się przy nas Kirgizi, blokując swoimi samochodami przejazd. Muza gra, wszyscy na podwójnym gazie, zapakowani po 9 osób do auta. Gzy ktoś chciał przejechać swoim samochodem, musiał poszukać innej drogi czy objazdu po trawie obok, ale wszystko z pełnym zrozumieniem i bez spinania się.




Zjazd z płaskowyżu prowadzi przez sporo łatwiejsze zakrętasy niż te, którymi tu wjeżdżałyśmy. Jest kilka drobnych odnóg, ale jadę tą najbardziej główną. Zaczynają się roboty drogowe, a niektóre zablokowane przez wywrotki odcinki muszę przejechać gdzieś bokiem. Nawet myślę, że może pomyliłam drogę, ale z drugiej strony - czemu miałoby się tak stać?







Dojeżdżam do skrzyżowania, na którym czeka już kilka Orlic. Zanim przyjedzie reszta to na pewno minie trochę czasu. Przed słońcem chowamy się pod wiatę przystanku. Nie byle jakiego - stoją tam dwa kieliszki z rżniętego kryształu i szklanka do przepitki - widocznie szkło dyżurne, dla potrzebujących podróżnych :)





W okolicy Sarybulak stajemy na lunch - świeżo smażone rybki. Do wyboru są duże i małe, ale poza tym nie wiem jak się nazywają. W każdym razie są bardzo dobre.





Po jedzeniu można odpłatnie korzystać z toalety. Chyba wolę jednak "krzaczki"...


Gdy odjeżdżamy jakaś para lokalesów przygląda się naszej ekipie, wskazuje na mnie i pyta - "dziecko z wami jedzie?". Kurtyna.

Asfaltem jedziemy w kierunku Kochkor, a ja znowu robię za cysternę - tym razem dotankowuję Emi. Raz względnie na początku drogi po lunchu, potem bliżej miasta, 50 metrów przed rozjazdem. Gdy już się zbieramy podjeżdża Delica i okazuje się, że mamy skręcić. W sumie dobrze się stało, bo my pojechałybyśmy prosto... Resztę dziewczyn łapiemy na stacji benzynowej, na której panuje chyba największy chaos, którego doświadczyłyśmy. Ja łapię jakieś ciśnienie i i rzucam przy kasie soczystą "kur*ą". Podchwytuje to oczywiście obsługa i wszystkim teraz powtarza to słowo z uśmiechem na ustach...

W mieście jedziemy jeszcze do sklepu na zakupy, a Delica do warsztatu, bo grzeje się jedno z kół - pewnie hamulec się zblokował. Tak czy inaczej - przymusowa przerwa.


Chcąc nadrobić czas jedziemy dość żwawo, co skutkuje zatrzymaniem przez policję, ale bardziej dla zabawy niż za rzeczywiste przewinienie. Obywa się bez mandatów.


Wjeżdżamy ponownie w szutry, więc zmienia się tempo jazdy. Jadę za GaGatkiem, która ciągle sprawdza tylne koło - mówi, że czuje jakby złapała gumę. Ale ja czuję to samo - po prostu znowu jesteśmy na śliskim żwirze.

Droga jest bardzo widokowa, więc chcemy się gdzieś tu w okolicy rozłożyć na nocleg.







Standardowo kąpiemy się w rzece, która jednocześnie służy za pralnię i lodówkę do piwa.









Okazuje się, że w pobliżu jest jedna jurta z lokalesami, więc szybko mamy towarzystwo - chłopczyk i dziewczynka. Przyglądają się wszystkiemu co robimy, co jemy, asystuję. Czasem na skarpie nad nami pojawia się ktoś starszy z rodziny i też obserwuje. W końcu nie często przyjeżdża do nich "cyrk" :) Poza dziećmi przychodzą jeszcze psy. A potem kirgiski chłopiec przyjeżdża na osiołku.









Jak co wieczór jest wesoło :)












Przejechane: 195 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz