czwartek, 2 sierpnia 2018

Grecja 2018 - Dzień 5 - Meteory jadły z ręki

30 maja 2018 - środa

Śniadanie u Greka jest bardzo obfite. Większość rzeczy jest co prawda popakowana w osobne folijki, ale sporo jest też świeżych rzeczy w ogromnym wyborze. Po śniadaniu Wojtek montuje pompę paliwa, tę z Albanii. Wydaje się że jest OK, ale zweryfikujemy to później. Pakujemy się i ruszamy w "góry", ale najpierw zahaczamy o centrum miasta, gdzie wypłacam z bankomatu kasę i bezczelnie zawracam na ciągłej linii w obecności policjanta. Jedziemy zwiedzać Meteory. Do klasztorów prowadzą niezliczone ciasne zakręty. Sceneria jest naprawdę obłędna.

W Meteorach zawsze jest tak, że nie wszystkie klasztory są otwarte - któryś jest zawsze zamknięty w zależności od dnia tygodnia. Jesteśmy jeszcze przed sezonem więc w sumie nie ma tłumów, choć i tak jest dość gęsto. Ludzie przyjeżdżają autokarami... W dodatku jest bardzo gorąco i ćwiczę nawet jazdę bez rękawiczek, co jest wyjątkowo ekstrawaganckie w moim przypadku.





















Zwiedzanie klasztorów przez kobietę jest możliwe tylko wtedy, kiedy ma na sobie spódnicę. Nie jest ważne to, że ma np. długie spodnie - musi być spódnica i już.








Dokładnie zwiedzamy jeden z klasztorów, a kolejne kilka oglądamy jedynie z zewnątrz. Jest pięknie, ale żadne z nas nie jest fanem zwiedzania na tyle, żeby zwiedzić je wszystkie.






























Ruszamy w dalszą drogę. Niestety pompa Afryki wciąż przerywa więc tankujemy i znowu jest lepiej. Przez chwilę...

Zjeżdżamy na boczne drogi i zaczynamy zwiedzanie innych punktów na naszej trasie, na przykład kamiennych mostów.






Potem zjeżdżamy w jeszcze mniej uczęszczane drogi . Jest uroczo i naprawdę całkowicie pusto. W pewnym momencie Wojtek pyta mnie, czy mówiłam komuś, że tu będziemy.  Ja na to, że nie. A on: "to jak się dowiedzieli? Mam wrażenie że droga jest zamknięta na nasze potrzeby". A może to dlatego, że jest oblodzona? ;)




Za jednym z zakrętów trafiamy na lokalną restaurację, gdzie zatrzymujemy się na lunch. Wokół kręci się mnóstwo kotów domagających się jedzenia i głaskania - w końcu jesteśmy w Grecji.






Po lunchu mamy siłę, żeby jechać dalej ale Królowa coś ciągle marudzi. Odkrywamy też jeszcze jedną przypadłość Afryki - działa dobrze, dopóki się nie zatrzyma i wyłączy.Jedziemy drogą nad wybrzeżem, a winkle, przynajmniej u mnie, wchodzą jak nigdy. Widoki są spektakularne, choć wciąż dziwi mnie kuter na poboczu...





Jest już późne popołudnie i dojeżdżamy do Mytikos. 


Szukamy noclegu, ale jest przed sezonem więc jest to dość trudne. W końcu pytamy o nocleg w jednej z knajp i natychmiast pojawia się opcja wynajęcia pokoju w supernowych apartamentach, ale niestety za 40 €. Próby negocjacji są nieskuteczne, więc zaciskamy zęby, akceptujemy kwotę i idziemy na piwo.








Jest to nieduże ale sympatyczny rybackie miasteczko, siedzimy więc w knajpie nad wodą pomimo dość dużego wiatru. Potem idziemy coś zjeść. Konkretnie jakąś rybę. Trafiamy do restauracji, która jednocześnie jest sklepem rybnym, przynajmniej w sezonie, bo teraz blaty i półki świecą pustkami. Reklamuje się tablicą z narysowanym kredą symbolem ryby. Prosimy panią o "good fish" i po jakimś czasie dostajemy co zamówiliśmy - naprawdę sporo ryb różnego rodzaju, do tego sałatka wino i jest super . Dookoła jak zwykle kręcą się koty, które żebrzą o jedzenie. Jeden z nich jest naprawdę młody, może kilkutygodniowy, chudy jak patyk i w dodatku bez oka, za to łapczywie rzuca się na rybie głowy, które wrzucamy pod stół robiąc jednocześnie tłuste plamy na chodniku. Po tak obfitej kolacji możemy się turlać w kierunku kwaterki, ale na odchodne Wojtek zamawia jeszcze ouzo. Dostaje je w szklance i to tak do połowy pełnej, ale dzielnie wypija, choć nieco się krzywi. Za tego drinka nie musimy nic dopłacać, za to kupujemy jeszcze od pani świeżo przyrządzoną odmianę musaki (taką nieco lżejszą) - będzie jak znalazł na śniadanie. 








Wieczór kończymy butelką serbskiego wina planując kolejny dzień w trasie. Niestety pomimo tego że jest to miejscowość nadmorska i mocno wieje, to komary nie pozwalają posiedzieć na tarasie z widokiem na morze...





Przejechane: 301 km



Informacje praktyczne:
- klasztory w Meteorach można zwiedzać, ale każdego dnia któryś jest zamknięty, więc jeśli mamy w planach wizytę w jakimś konkretnym, warto sprawdzić, kiedy będzie otwarty.

Macna:
Przyznaję - w pełnym greckim słońcu w ciemnych ciuchach jest ciepło. Bez nich w sumie też jest ciepło, więc, chyba nie ma tu ideału :)


4 komentarze:

  1. Na takie dalekie podróże jaki polecasz kask motocyklowy? Ja jestem początkującym motocyklistom i zastanawiam się nad kaskiem otwartym a kaskiem szczękowym. Jakieś porady w tej kwestii? BTW świetny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grecja w obiektywie zawsze prezentuje się bardzo okazale. Jednak nie poleciłbym wycieczki do Grecji początkującemu motocykliście, ze względu na wysoki poziom trudności dróg. Dlatego jest to trasa zdecydowanie dla doświadczonych motocyklistów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Grecja jest jednym z ciekawszych krajów w Europie. Wybierając się tam na motocyklu można dużo więcej zwiedzić,niż ze zorganizowaną wycieczką. A co najważniejsze, to można w danym miejscu posiedzieć tyle czasu ile mamy na to ochoty.

    OdpowiedzUsuń