27-29 lipca 2012
Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie plan na "szybki weekend" - pojechać nad Bałtyk, przespać się na plaży i wrócić. Ot, tyle.
Postanowiłam wcielić plan w życie i w miniony weekend zaliczyłam szybką wycieczkę nad polskie morze.
Planowałam wyjazd w piątek po południu, tak koło 15:00/16:00. Plan uległ modyfikacji, bo po pierwsze przyjechał do mnie Leff, forumowy kumpel, który był w okolicy załatwiając jakieś biznesy (przyjechał na swojej Giselle, czerwonym twinie BMW F650GS, który być może od niego kupię i jednym z celów jego przyjazdu było to, że się do Giselle przymierzę), potem na obiad wpadła nasza forumowa koleżanka Sarawi, następnie pokrótce objeżdżałam Giselle (wypad na stację benzynową), później trzeba się było spakować, w międzyczasie ciągle sprawdzając, czy w pracy jeszcze czegoś ode mnie nie potrzebują (wiadomo, ze jak się ma coś zwalić na głowę, to będzie to w piątek tuż przed siedemnastą!).

Następnie w Gustawie trzeba jeszcze było naciągnąć łańcuch i uzupełnić olej w Scottoilerze, żeby nie trzeba było pamiętać o smarowaniu łańcucha. Z łańcuchem poszło sprawnie, z olejem trochę gorzej, bo wymagało to wizyty w aptece celem nabycia strzykawki (23 grosze) i igły (6 groszy, niestety miałam drobne tylko 4, więc muszę donieść 2 grosze "przy okazji"). I zrobiła się dwudziesta. Leff stwierdził, że co mu tam, do Poznania mu się nie spieszy, więc wróci do domu okrężną drogą i potowarzyszy mi w moim wypadzie nad morze.